ELECTRO FEAR - WYWIAD Dodane przez muzol dnia 12.08.2016Electro Fear to muzyczny projekt Marcina Klimka. W swej twórczości artysta nawiązuje do klasycznych brzmień spod znaku dark electro, popu z lat 80-tych, a także gotyku. Niebawem ukaże się pierwsze pełnowymiarowe wydawnictwo Electro Fear zatytułowane ''The little shop of horrors.''
Treść rozszerzonaElectro Fear to muzyczny projekt Marcina Klimka. W swej twórczości artysta nawiązuje do klasycznych brzmień spod znaku dark electro, popu z lat 80-tych, a także gotyku. Niebawem ukaże się pierwsze pełnowymiarowe wydawnictwo Electro Fear zatytułowane ''The little shop of horrors.''
Kiedy poczułeś, że chcesz się zająć zawodowo muzyką?
W 2012 roku, ale nie było to nagłym bodźcem, lecz następstwem kilku czynników na przestrzeni wielu lat. Muzyka towarzyszyła mi od zawsze. Pamiętam, gdy miałem 6 lat byłem zauroczony Depeche Mode i The Prodigy. Pod koniec lat 90tych była też popularna muzyka Eurodance, Trance. Chciałem być taki, jak moi idole, tzn. cieszyć się komponowaniem muzyki, jej graniem na koncertach i widzieć ludzi, którzy bawią się razem ze mną.
Na początku XXI wieku była moda na Hip-Hop i wraz ze starszym bratem oraz paroma kolegami założyliśmy zespół Spiders. Naszą twórczość określano jako rap chrześcijański, ale to chyba dlatego że wszyscy byliśmy ministrantami. Nasz skład przetrwał kilka lat. Gdy miałem 15 lat powróciło moje uwielbienie dla zespołu Depeche Mode. Grupa wydała wówczas album „Playing The Angel”. Gdy skończyłem 18 lat, zacząłem jeździć na zloty fanów. Uświadomiłem sobie, że chcę być taki jak Dave Gahan lub inne zespoły grające muzykę Synth Pop. Wypadkową tego procesu było założenie z kolegą poznanym na jednym ze zlotów zespołu Black Velvet, który jest ciągle aktywny.
Jednak dopiero w latach 2010-2011, gdy dowiedziałem się co to jest gotyk i poznałem twórczość zespołów, grających muzykę w tym stylu, poczułem że to jest rodzaj muzyki idealny dla mnie. W związku z tym, że jestem samoukiem, nie mam wykształcenia muzycznego, ani wybitnych umiejętności wokalnych, a zawsze kochałem muzykę elektroniczną, to mój solowy projekt oscyluje ogólnie w klimatach Dark Electro.
Skąd pomysł, aby w ramach Electro Fear oddać muzyczny hołd starym horrorom?
Oprócz muzyki kochałem także filmy. Miałem to szczęście, że dorastałem w latach 90tych, kiedy panowała era kaset magnetofonowych i kaset VHS. Pamiętam, jak w czasach przedszkolnych oglądałem na video filmy z Godzillą, Batmanem, Rodziną Addamsów, czy Draculą. Oczywiście jak każde dziecko oglądałem także normalne bajki i filmy, aczkolwiek na dłuższą metę nudziły mnie. Nie wywoływały we mnie większych emocji. Tak jak w przypadku muzyki, tak samo w przypadku filmów na przestrzeni lat szukałem odpowiedniego, ulubionego gatunku dla siebie. To właśnie horrory najbardziej lubiłem i lubię oglądać. Do tej pory obejrzałem około 450 horrorów i wg. mnie jest to jeden z najstarszych i najbardziej zróżnicowanych gatunków filmowych. Można wyróżnić horrory: nieme, dźwiękowe, czarno-białe, kolorowe, horrory o potworach typu Dracula, Frankenstein, Mumia, horrory Sci-Fi, horrory gotyckie, o nawiedzonych domach, o duchach, włoskie Giallo, amerykańskie Slashery, Gore, czarne komedie, czy horrory psychologiczne. Jednak wraz z postępem technologicznym, spadła niestety jakość kręconych filmów grozy. Szczególnie od lat 90tych. Zdarzają się dobre tytuły, aczkolwiek coraz rzadziej. Jak dla mnie najlepszy okres dla tego gatunku to lata 70te i 80te 20. wieku.
Jakie horrory Cię zainspirowały przy pracy nad tą płytą?
Było ich bardzo dużo, na tyle dużo, że nie ma sensu ich wszystkich wymieniać. Niemniej zdecydowałem się wziąć pod warsztat przede wszystkim horrory takie jak: „Cat People”, „House On Haunted Hill”, „Carnival Of Souls”, „Sisters”, „Profondo Rosso”, „Psycho”. Są to horrory różnej maści, „Ludzie Koty” to klasyczny film grozy lat 40tych. „Dom Na Przeklętym Wzgórzu” to typowe Ghost Story lat 50tych. „Karnawał Dusz” z 1962 r. ma nieco więcej wątków psychologicznych. „Siostrom” z lat 70tych bliżej do thrillera psychologicznego niż do klasycznego horroru, bowiem nie zobaczymy tam żadnych duchów, ani potworów. Jednak wielu znawców gatunku zalicza ten tytuł do horrorów. W sumie podobnie jest z „Głęboką Czerwienią” z 1975 r. włoskiego mistrza Dario Argento, który jednak zasłynął na rynku jako twórca horrorów i współpracował z zespołem Goblin. Alfred Hitchcock realizował głównie thrillery i kryminały, ale jego „Psychoza” i „Ptaki” z lat 60tych przez fanów gatunku są zaliczane często do filmów grozy.
Czy całą muzykę tworzysz na komputerze? Używasz może też ''żywych'' instrumentów?
Na mój sprzęt, którego używam do szeroko pojętej produkcji składa się: laptop, program Reason 5, keyboard USB M-Audio KeyRig 49, program Audacity i mikrofon Philips SBC MD150. Ci którzy znają się na rzeczy wiedzą, że to przeciętny sprzęt, ale dopiero skończyłem studia i nie mam jeszcze stałej pracy, więc ciężko w coś lepszego zainwestować. Z drugiej strony chyba każdy w tej branży miał podobne początki. Od czegoś trzeba zacząć. Jeśli uda mi się zarobić parę groszy na wydaniu mojej debiutanckiej płyty, to przeznaczę te pieniądze choćby na lepszy mikrofon. Także generalnie tworzę na komputerze, ale nie jest też tak, że nie gram w ogóle na keyboardzie.
Powiedz nieco więcej o tekstach.
Większość piosenek na płycie odnosi się do horrorów. Aczkolwiek nie wszystkie, stąd też tytuł płyty „Mały sklep z horrorami”. Film o tym tytule był czarną komedią. Druga płyta, jak planuje, ma być ostrzejsza, wszystkie utwory mają odnosić się do filmów grozy, więc tytuł też pewnie będzie odpowiednio dobrany.
No ale nie odbiegając za bardzo od treści pytania, to na debiutanckiej płycie utwory, które traktują o horrorach to: “Cat People”, “House On Haunted Hill”, “Carnival Of Souls”, “Sisters”, “Profondo Rosso” i “Psycho”. W każdym z tych danych tytułów opowiadam pokrótce, o co w danym filmie chodziło. Oczywiście interpretując to po swojemu, raczej niedosłownie. Pozostałe utwory mówią ogólnie rzecz biorąc o miłości („Heaven”), ale również o nieudanych związkach („My Revenge”, „Forget Me”).
Kiedy miał miejsce sceniczny debiut Electro Fear?
Taki pełnometrażowy debiut sceniczny miał miejsce we wrześniu 2015 roku w Pieńsku. Jednak rok wcześniej miałem okazję zagrać mini koncert w moim rodzinnym Sierpcu, w ramach przeglądu sierpeckiej sceny muzycznej. Wykonałem wówczas na żywo utwory „Cat People” i „Heaven”, jeszcze w wersjach demo. Natomiast w Pieńsku zagrałem moje wszystkie utwory w ostatecznych wersjach. Wspominam tę imprezę bardzo dobrze. Oprócz mnie wystąpiły zespoły takie jak This Cold i Dark Side Eons. A po koncertach było afterparty do rana.
Jakie są Twoje muzyczne inspiracje?
Moją muzykę określam ogólnie jako Horrorelectro / Gothic. W związku z tym jeśli miałbym podać po 2 zespoły, które stanowią dla mnie inspiracje i odnoszą się do poszczególnych składowych tego określenia, to w przypadku „Horror” są to legendarny Goblin i Devil Doll. Ci pierwsi tworzyli m.in. soundtracki do takich horrorów jak: „Suspiria”, „Profondo Rosso”, czy „Tenebre”. Jeśli chodzi o „Electro”, to inspiruję się przede wszystkim dokonaniami X-Fusion i Suicide Commando. Natomiast co do „Gothic”, to będą to zespoły Blutengel oraz Die Form. W przypadku Blutengel będą to szczególnie starsze ich ballady. Zaś pewne odniesienia do Die Form, myślę że można dostrzec w moim wizerunku scenicznym.
Poza samą muzyką duże wrażenie zrobiły na mnie ''szorstkie'' wokale. Jak one powstają?
Jeśli moja muzyka zrobiła na Tobie dobre wrażenie, to bardzo się cieszę! To bardzo motywujące do dalszej pracy, by doskonalić swój warsztat. Natomiast co do wokali, to nie potrafię odpowiedzieć dokładnie na to pytanie, ponieważ tym zajmuje się osoba, która pomaga mi w masteringu materiału.To, co jestem w stanie powiedzieć to to, że są one przetwarzane, choć w niewielkim stopniu. Na „normalny” wokal nakłada się pewne efekty, wtyczki… Przede wszystkim efekty Distortion.
Na kiedy jest przewidziana oficjalna premiera płyty ''The little shop of horrors''?
Na to pytanie też jest mi ciężko odpowiedzieć. Sprawa wygląda tak, że dopiero niedawno zacząłem kontaktować się z wytwórniami. Jak można się domyślić, negocjacje trwają sporo czasu, niekiedy nawet do dwóch miesięcy. Sytuacja na rynku muzycznym nie jest kolorowa. Wytwórnie boją się inwestować w debiutujących artystów. Ciężko zatem dostać się do jakiegoś ciekawego labela. Zależy mi na tym, żeby była to wytwórnia zagraniczna, taka która zajmuje się dystrybucją fizycznych płyt i która wydaje muzykę z kręgu Dark Electro. Sprawa wcale nie jest taka prosta, jakby mogło się wydawać. Można to spokojnie porównać do rozsyłania CV do zakładów pracy. Jednak mam nadzieję, że dopnę swego i moje marzenie spełni się i płyta zostanie wydana tak jak sobie to wyobrażam i będzie to najpóźniej w zimę.
Jak Twoja twórczość jest odbierana na koncertach i przez słuchaczy w internecie?
Zagrałem dopiero 2 koncerty na jesieni 2015 r. Ale z tego, co widziałem i potem słyszałem po występie, to wrażenia i odbiór są pozytywne. Nie brakuje także miłych, ciepłych słów od znajomych. A są to opinie obiektywne. Mój udział w wielu składankach muzycznych, zarówno polskich jak i zagranicznych, choćby w uznanym niemieckim Orkusie, świadczą o tym, że materiał jest na dobrym poziomie.
Zajmujesz się szeroko pojmowaną muzyką elektroniczną. Co Cię w niej tak zauroczyło? Próbowałeś może wystąpić w ramach Castle Party?
Niektórzy mówią, że muzyka elektroniczna jest sztuczna, że to laptop gra i taka muzyka jest pozbawiona emocji. W porządku, w pewnym stopniu taka osoba ma rację, są to syntetyczne dźwięki, a na koncertach większość muzyki leci z podkładu z laptopa. Jednak nie oznacza to, że artysta tworzący muzykę elektroniczną nie wkłada w swoją kompozycję żadnych emocji. A ta muzyka, która na koncercie jest w 80% odtwarzana, sama się nie zrobiła. Trzeba było najpierw ją zaprogramować, zagrać samemu te nuty i melodie. Z gotowych sampli korzysta się bardzo rzadko, przynajmniej ja wiem, że nie korzystam z takich rzeczy. Lubię czasem posłuchać gitar, np. rocka gotyckiego. Jednak nie czuję na tyle tego instrumentu, by samemu sięgnąć po gitarę i grać. Syntezatory są mi zdecydowanie bliższe niż gitary.
Występ na festiwalu Castle Party to marzenie! Ale szczerze, to jeszcze nie próbowałem, póki co skupiałem się głównie na ukończeniu mojego materiału na debiutancką płytę. Teraz mam nadzieję, że uda mi się ją wydać w jakimś fajnym labelu. Nawet nie wiem jak to jest, czy organizatorzy sami wysyłają zapytanie do zespołu, czy zespół sam musi zabiegać o możliwość gry :P
Plany na najbliższą przyszłość? Wiem, że zagrasz koncert we Wrocławiu.
No to tak jak już wcześniej powiedziałem – wydać płytę w atrakcyjnej dla mnie wytwórni. Najpóźniej w zimę. W międzyczasie będę starał pojawiać się w audycjach radiowych, magazynach muzycznych, być może pojawię się znowu na jakiejś ciekawej składance… Powinny niebawem pojawić się w sieci zdjęcia promocyjne. W planach na wrzesień jest ukończenie teledysku do piosenki „House On Haunted Hill”. Połowa ujęć jest już sfilmowana. To będzie taki 3. singiel po „Heaven” z 2014 roku i „Sisters” z 2015 r. I zgadza się, w listopadzie, a dokładnie 13., we wrocławskim klubie Przybij Piątaka zagram koncert jako support legendarnego zespołu Danse Macabre. Serdecznie zapraszam wszystkich!