CASTLE PARTY 2017 - RELACJA
Dodane przez muzol dnia 21.07.2017
W tym roku Castle Party odbyło się nieco wcześniej – w dniach 13 – 16 lipca. Do wzięcia udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu zachęciła mnie obecność gwiazd takich jak: Arkona, Tiamat, My Dying Bride, Diary Of Dreams. Do Bolkowa zjechało tysiące fanów muzyki spod znaku ''dark and independent.''
Treść rozszerzona
W tym roku Castle Party odbyło się nieco wcześniej – w dniach 13 – 16 lipca. Do wzięcia udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu zachęciła mnie obecność gwiazd takich jak: Arkona, Tiamat, My Dying Bride, Diary Of Dreams. Do Bolkowa zjechało tysiące fanów muzyki spod znaku ''dark and independent.''
I dzień Castle Party
Czwartek wypełniły koncerty w byłym kościele ewangelickim. Publiczność rozgrzewał rodzimy Stelarius, z grającą na skrzypcach wokalistką. Grupa zagrała utwory ze swojej pierwszej płyty ‘’When the stars expire’’. Największe wrażenie zrobił na mnie mocny i aksamitny głos wokalistki (a także skrzypaczki). Twórczość Stelarus trudno jednoznacznie sklasyfikować (sam tam elementy metalu, muzyki klasycznej, gotyku, a nawet rocka progresywnego).
Lahka Muza przykuli uwagę nie tylko muzyką, ale też imagem (wytworne stroje + pokaz tańca z elementami pantomimy). Klasyczny rock gotycki, z elementami mrocznej opery oraz przejmującymi, pełnymi smutku melodiami. Muzyka grupy w murach kościoła zabrzmiała wyjątkowo.
Najbardziej porwał mnie energetyczny koncert niemieckiego Dividing Lines. Grupa specjalizuje się w szybkich i rytmicznych kompozycjach z pogranicza punka i gotyku (np. ''Self desctruction''). Podobał mi się duet wokalny Marie i Ericha – ich głosy świetnie się uzupełniały (np. w ‘’Tell me a story’’).
Występ Star Industry także rozgrzał coraz liczniej gromadzącą się w kościele publiczność. Przy dźwiękach ‘’Kids’’ czy też ‘’Eliyne’’ nie sposób było ustać w miejscu. Wokalista i gitarzysta miał świetny kontakt z fanami. Nastrojowe światła współtworzyły mroczną atmosferę koncertu.
Występ Sweet Ermengarde zupełnie mnie nie porwał. Główną wadą było złe brzmienie (zwłaszcza przesadny efekt pogłosu na wokalu), co utrudniło pozytywny odbiór. Może następnym razem będzie lepiej?
Na wyróżnienie zasługiwał też zamykający całość występ Frank The Baptist. Wokalista i gitarzysta, z wyglądu przypominający trochę księdza, zapowiadał poszczególne utwory z prawdziwie duchowym uniesieniem. W swej twórczości grupa łączy rock gotycki z chwytliwymi, lekko folkowymi melodiami.
II dzień Castle Party 2017
Na początek występ Postcards From Arkham. Grupa porwała wszystkich swą, różnorodną stylistycznie, muzyką. Gotyk, black/death metal, a nawet rock progresywny. Muzycy byli świetnie zgrani – pełen profesjonalizm. Dopisało też mocne i selektywne brzmienie. Szkoda, że grupa zagrała tak krótko – pozostało pozytywne uczucie niedosytu.
Niedługo potem na zamku zagrał Batalion D' Amour. Grupa zagrała głównie utwory z ostatniej płyty ''Feniks''. Usłyszeliśmy singlowy ''Charlotte'', ''Bez nas'' z gościnnym udziałem Kasi Lipert (skrzypce) oraz poruszającą balladę ''Zawróceni.'' Batallion zaskoczyli wszystkich ciekawą interpretacją ''Wrong'' Depeche Mode.
Interesująco wypadł duet Com/kill założony przez muzyków Diary Of Dreams. Mocne, perkusyjne bity, ponure dźwięki syntezatorów oraz przesterowane wokale wprowadziły wszystkich w mroczny trans.
7JK zaproponował coś na kształt apokaliptycznego, kosmicznego popu. Połączenie eksperymentalnej gry skrzypiec z instrumentami klawiszowymi faktycznie mogło przenieść w inny wymiar.
Koncert Dioramy niestety rozpoczął się od problemów technicznych. Po długiej przerwie zespół powrócił na scenę. Świetnie wypadły rytmiczne wersje największych przebojów z ''Polaroids'' na czele.
Największe wrażenie zrobił na mnie show rosyjskiej Arkony. Połączenie black metalu z rodzimym folkiem okazało się mieszanką wybuchową. Masha jest niesamowicie energiczną wokalistką, którą bardzo się angażuje emocjonalnie. Nie mogło zabraknąć kompozycji ''Goi Rode Goi'' i zagranego na koniec, tanecznego ''Yarlio.'' Muzyce towarzyszyła kapitalna, budująca nastrój oprawa świetlna.
Wieczór na zamku zwieńczył koncert Diary of Dreams. Zespół na żywo brzmi znacznie bardziej drapieżnie (momentami wręcz metalowo). Wokalista i gitarzysta miał bardzo dobry kontakt z publicznością. Zespół zagrali kompozycje z różnych okresów swej działalności . Szczególnie podobały mi się ''Chemicals'', ''Malum'', ''Sinferno'' z charakterystycznym refrenem ''Keep your voice down.''
III dzień Castle Party 2017
Wieczór na zamku otworzył występ rudowłosej skrzypaczki - Kasi Lipert. Na początek ''O Fortuna'' ze zbioru ''Carmina Burana'' Carla Orffa. Gotycki metal z wpływami muzyki klasycznej wypadł bardzo ciekawie. Pięknie zaprezentował się taneczny duet Agnieszki Tokarskiej oraz Karoliny Zarębskiej. W dwóch kompozycjach gościnnie zaśpiewała Karolina z Batalion D'amour.
Jesus Complex to przedsięwzięcie Damona Friesa - ''metalowego księdza.'' Damonowi często zdarzało się fałszować i nie zawsze grać równo z podkładem muzycznym. Sam występ był dla mnie nieco groteskowy. Może taki był artystyczny zamysł?
Całkiem dobry koncert zagrali The Angina Pectores. Były nawet akcenty humorystyczne: ''pikający'' laptop. Sympatyczny wokalista naturalnie obrócił to całą tą sytuację w żart. Technika nieraz płata figle. Zespół wykonał utwory z niemal całej swojej 30 letniej działalności.
Agresywne dźwięki spod znaku dark electro/ industrial to domena trio A Split Second. Charyzmatycznego wokalistę wręcz rozpierała energia. Często grał na perkusyjnym padzie (pałkami i czymś w rodzaju bicza) i zachęcał publiczność do żywej reakcji. W pewnym momencie zaczął nawet smagać tym biczem Bogu ducha winnego gitarzystę :-)
Występ Suicide Commando zgromadził bardzo dużą liczbę fanów. Lider grupy w pierwszym utworze wyszedł w czarnym kostiumie i wyglądał jak inkwizytor. Suicide zaproponowali przekrojowy repertuar. Szczególnie podobały mi się koncertowe wersje ''God is in the rain'', ''Hate me'' (zobrazowany intrygującym klipem) czy też ''Time.''
Koncert Neuoberschlesien wywołał we mnie mieszane uczucia. Rammsteinowy industrialny metal z tekstami w gwarze śląskiej nie do końca mnie przekonują. Mimo tych podobieństw muzycy zaprezentowali widowiskowy show, z efektami pirotechnicznymi w roli głównej. Brzmieniowo było potężnie i agresywnie. Na koniec zespół zagrał utwór do tekstu ''Króla Olch'' Goethego.
Nie ukrywam, że na występ My Dying Bride czekałem z wielką niecierpliwością. Grupa zabrała wszystkich w świat smutnych, melancholijnych dźwięków. Ku mojej radości My Dying zagrali dużo klasycznych kompozycji z pierwszych płyt. ''Black voyage'', ''Snow in my hand''', agresywne ''Your shameful heaven'' zabrzmiały wyjątkowo dostojnie i ekspresyjnie. zczególnym momentem było piękne wykonanie ''The Cry of the mankind''. Świetnie słuchało się też dwóch kompozycji z ostatniej płyty ''Fell the misery.''
Charyzmatyczny wokalista bardzo wczuwał się w nastrój każdego utworu (teatralne gesty i pozy). Dzięki temu koncert miał swą dramaturgię. Oprawa świetlna współgrała z klimatem muzyki. Dopisało też potężne i bardzo selektywne brzmienie. Dla mnie jeden z najlepszych występów Castle Party 2017.
IV dzień Castle Party 2017
Ostatni dzień Castle Party spędziłem na zamku. O 16.00 na scenie pojawił się zespół K-Essnce dowodzony przez gitarzystę i wokalistę Bartka Czarno - Księżyka. Muzycznie grupa porusza się w obszarach melodyjnego rocka alternatywnego. Nawet pojawiły się elementy bluesa (w ''Dangerous man'' oraz ''We prefer the night.'' Była to dość ciekawa odskocznia od typowych, mrocznych, gotyckich brzmień...
Dance On Glass reaktywował się po długiej przerwie spowodowanej personalnymi roszadami. W jednym z utworów gościnnie zaśpiewała Beata Golińska z Dark Letter Dance. Ania Blomberg ma w sobie wiele pozytywnej energii, a jej niski głos ma dużą silę. Nie zabrakło też coverów: ''Wrong'' Depeche Mode oraz dynamicznego ''This corrosion'' Sisters Of Mercy. Pozostaje więc czekać na nowy album zespołu.
Controlled/Collapse zaoferowali mocną dawkę metalicznego industrialu. Szczególnie hipnotycznie i porywająco zabrzmiały ''Things come to pass'' oraz ''Pain'' z histerycznym krzykiem wokalisty w refrenach. Na pochwałę zasługiwała też gra perkusistki (!) Pauliny. Cały zespół był pod wrażeniem ciepłego przyjęcia przez publiczność. ''Bez was jesteśmy nikim'' - powiedział po koncercie wokalista Wojtek...
Trzeba przyznać, że Mesh ma talent do tworzenia chwytliwych melodii. Wystarczyło posłuchać ''My protector'', ''You didn't want me'' czy też ''Missile.'' Klasyczny synthpop rodem z lat 80-tych. Zespół miał dobry kontakt z fanami, którzy ochoczo klaskali i śpiewali teksty.
Zabawowy klimat dominował w trakcie show francuskiego Vive La Fete. Przy takich przebojach jak ''Noir Désir'', rock'n'rollowy ''Naïve'', rytmiczny ''Popcorn'' nie sposób było ustać w miejscu. Wokalistka Els Pynoo także pląsała w rytm tych tanecznych dźwięków...
Show Tiamat wzbudził we mnie mieszane uczucia. Ale po kolei... Wszystkich zaintrygował dość osobliwy strój lidera Johana Edlunda. Miał na sobie wojskowy mundur i hełm. Niedługo potem wokalista podarował te rekwizyty publiczności..
Cały występ zdominowały spokojne, gotyckie ballady pokroju ''Will they come'', ''Wings of heaven'', ''Misantropolis''. Lider gorąco dziękował publiczności i mówił o swej miłości do Polski. Najbardziej podobały mi się dynamiczne wersje ''Vote for love'', ''Cold seed'' oraz ''Brighter than the sun''. Metalowa ballada ''Cain'' także zapadła mi w pamięć.
Stopniowo Tiamat coraz głębiej sięgał do swej muzycznej przeszłości. Wykonania ''Whatever that hurts'' oraz kultowej ''Gai'' jednak rozczarowały. Zostały zagrane jakoś tak niechlujnie i bez przekonania. Podobnie było w przypadku wieńczącego występ ''Sleeping beauty.''
Podsumowując - tegoroczną edycję Castle Party uważam za bardzo udaną. W kościele nie było tym razem dużych opóźnień pomiędzy występami zespołów. Zadbano o catering - bogata oferta nawet dla najbardziej wybrednych smakoszy i piwoszy:-) Dopisała także pogoda (choć cały czas nad Bolkowem wisiały duże chmury).
Obok muzyki niezwykle ważny był niepowtarzalny klimat, który tworzył sam zamek oraz przebywający na nim fani. O wymyślnych i pomysłowych strojach uczestników można by napisać osobny artykuł. Przekrój wieko bardzo szeroki - od nastolatków, dorosłych, poprzez rodziny z dziećmi. Jak widać dobra muzyka łączy pokolenia!