ROZMOWA Z PETEREM JOHNEM BIRCHEM
Dodane przez muzol dnia 14.03.2013
Przypominamy, że już dziś Peter Johna Birch wystąpi we Wrocławiu w Coffee Planet ( Pasaż Pod Błękitnym Słońcem). Zapraszam do lektury wywiadu, który przeprowadziłem z Piotrem przed wrocławskim koncertem w Caffe Borówka.
Treść rozszerzona
Przypominamy, że już dziś Peter Johna Birch wystąpi we Wrocławiu w Coffee Planet ( Pasaż Pod Błękitnym Słońcem). Zapraszam do lektury wywiadu, który przeprowadziłem z Piotrem przed wrocławskim koncertem w Caffe Borówka.
1.Kiedy poczułeś, że muzyka jest Twoją pasją?
Tak naprawdę to ciężko mi powiedzieć, bo to nie był taki moment, że można wskazać konkretną datę. Wydaje mi się, że kiedy zacząłem grać koncerty i coraz bardziej wkręcać się w tę muzykę. Gdy tylko chwytałem za instrumenty, to od razu wiedziałem, że mi się to podoba. Już jako młody dzieciak miałem marzenie, aby coś z tą moją pasją zrobić. Ale w momencie, gdy zacząłem więcej koncertować i gdy zaczęły się pojawiać moje płyty oraz ich recenzje, poczułem, że to jest właśnie to, co całkiem dobrze potrafię robić.
2.Dlaczego na płytach nie podpisujesz się własnym imieniem i nazwiskiem? Czy to jest zamierzony zabieg – na przykład jakiś element humorystyczny?
To nie jest element humorystyczny. Tak jest dlatego, że śpiewam po angielsku, a mój „projekt'” jest typowo amerykański. Charakteryzuje się specyficznym nurtem muzycznym. Dlatego właśnie postanowiłem wymyślić sobie pseudonim. Podobnie zresztą robią zespoły, a nawet projekty jednoosobowe. Z moich inicjałów akurat udało się ułożyć Peter John Birch. I tak już zostało.
3.Sam grasz na wielu instrumentach. Czy trudno było Ci się tego nauczyć?
Wynika to z tego, że rozpocząłem grę na perkusji w wieku 14 lat. Później pojawiła się też gitara ojca, na której coraz częściej zacząłem grywać. I tak to się samoistnie rozwijało mimo tego, że nigdy wcześniej nie uczyłem się grać. Co do klawiszy – stały sobie w domu, więc często sobie na nich brzdąkałem. Nie jestem wirtuozem tego instrumentu, ale zawsze byłem w stanie zagrać jakieś konkretne partie. Potem też doszły różne „przeszkadzajki”.
4.Jak w tak krótkim czasie udało się odnieść całkiem sporą popularność? Występowałeś między innymi w Radiowej Trójce, na festiwalu Open Air, w wielu polskich miastach, a także we Włoszech i Niemczech.
Mam managera – Bartka „Borówka” Borowicza, który jest wydawcą mojej pierwszej płyty „When The Sun 's Risin' Over The Town”. Nawiązaliśmy razem współpracę po tym jak zorganizował kiedyś koncert mojemu zespołowi. Następnie spotkaliśmy się i załatwił mi koncert solowy tak naprawdę „w ciemno” – nawet nie wiedząc co gram. Po wspomnianym koncercie, w moim rodzinnym mieście Wołowie, nawiązaliśmy już stałą współpracę. I tak to się toczy. Ciężko pracujemy!
5.A jak wspominasz koncerty w Trójce i na Openerze?
Opener to było naprawdę wielkie wyróżnienie dla mnie. Nawet nie wiem, jak się tam znalazłem (śmiech). Okazało się, że Bartek, który wcześniej już współpracował z wieloma artystami, wysyłał co roku zgłoszenia na udział w tym festiwalu. Nawet nie wiedziałem, że przesłał moje zgłoszenie. Okazało się, że z tych kilku tysięcy propozycji organizatorzy wybrali między innymi mnie. Byłem naprawdę zaszczycony i było dla mnie wielką przyjemnością zagrać właśnie tam. Pierwszy zagraniczna trasa we Włoszech to nie było może jakieś wielkie wydarzenie – były to takie mini koncerty w barach. Mimo tego, była to świetna przygoda i przyjemne doświadczenie.
6.A jak publiczność reagowała na Twoją twórczość?
Myślę że w paru aspektach całkiem podobnie, a w innych zupełnie inaczej. Wynika to z tego, że za granicą nie ma tego dopytywania się w stylu „dlaczego po angielsku, skoro jesteś z Polski?”. Dla nich to jest takie naturalne i są bardziej do tego przyzwyczajeni, że songwritterzy ze wschodniej Europy grają muzykę „nie swoją”, czyli totalnie nierdzenną. A u nas sporo ludzi jakby szuka dziury w całym i pojawiają się pytania, dlaczego tak, a nie inaczej. W każdym razie na zagranicznych koncertach był super odbiór tego, co robię.
7.W jaki sposób doszło do Twojej współpracy z Perłą, który raczej bardziej jest kojarzony z bardziej ostrym graniem? Zagrał on na płycie i także ją wyprodukował.
Z „Perłą” znam się już kilka dobrych lat. Zetknąłem się z nim jakoś w 2008 roku przy okazji nagrań mojego zespołu More Than Three, w którym grałem na perkusji. Wówczas niejaki „Lokis” czyli Marcin Lobisz z Wołowa, który grał w Blue Raincoat znał się z „Perłą” i zasugerował jego jako realizatora nagrań. Zgodziliśmy się , pojechaliśmy do studia i tak właśnie powstała pierwsza EP naszego zespołu. Potem było już dla mnie naturalne, aby wybrać „Perłę” jako realizatora moich solowych nagrań. Zrobiliśmy jeszcze jedną płytę z More Than Three, potem była jeszcze jedna kapelka i na samym końcu pojawił się projekt Peter John Birch. Wtedy też zdecydowaliśmy się zrobić „pełny” album, bo już wiedziałem jaki „Perła” ma styl pracy i tworzyło nam się naprawdę super.
8.Pozostając przy temacie zaproszonych gości na płycie figurują też między innymi Leszek Laskowski, Magdalena Noweta, Halla Nordfjord. Czy trudno było znaleźć odpowiednich muzyków i namówić ich do współpracy?
Nie. Poza panem Leszkiem Laskowskim, którego w ogóle wcześniej nie znałem. Zgodził się wystąpić na mojej płycie dzięki pośrednictwu „Perły”. Szukaliśmy jakiegoś instrumentu, który mógłby urozmaicić tę płytę. „Perła” wpadł na pomysł, aby to była gitara pedal steel, czyli taka klasyczna gitara, która nada country 'owego klimatu. No i skontaktowaliśmy się z Panem Leszkiem – zgodził się i bardzo mu się spodobała ta moja płyta. A jeśli chodzi o pozostałych ludzi, to Magdalena Noweta brała już udział w nagraniu mojej EP trzy lata temu, a Halla to koleżanka, z którą już koncertowałem w naszym kraju. Tak więc to sami znajomi. No jeszcze wtedy nie znałem Mariusza Szypury, który zagrał na syntezatorze w nagraniu „Nine Horses”. Teraz się bardziej kumplujemy, bo w najbliższym czasie jest pomysł, aby powstał zespół, który by odgrywał tę płytę na żywo.
9.A czy możesz powiedzieć coś więcej o Magdalenie Nowecie i Leszku Laskowskim?
Pan Leszek jest stałym gościem Nashville i jest muzykiem, który w swoim fachu jest naprawdę mistrzem. Wiem też, że współpracuje z festiwalem Mrągowo, gdzie co roku grywa tam z różnymi muzykami. Swoje partie gitarowe nagrywał też na płytach Maryli Rodowicz i Krzysztofa Krawczyka. Jest cenionym muzykiem sesyjnym, nie ogranicza się tylko do country. A Magda Noweta to jest moja koleżanka, która kiedyś śpiewała w zespole Let The Boy Decide, później powstał jej solowy projekt Break Horses, w którym miałem przyjemność śpiewać w chórkach na jej EP. Magda obecnie występuje w duecie Oh Ohio razem z Wojtkiem Żurkiem z Żywca.
10.Kto wyreżyserował i nakręcił teledysk do singlowego ''Claudette''?
To jest taka zabawna historia, bo ten teledysk nie powstał w ogóle do muzyki. To było tak , że z racji małego budżetu, nie mieliśmy pomysłu jak zrobić klip do tego utworu. Oczywiście każdy z nas, czyli i ja i Bartek, chcieliśmy mieć jakiś klip, aby ludzie mogli tej muzyki nie tylko posłuchać, ale i też ją „zobaczyć” w pewien sposób. Zdarzyła się taka sytuacja, że Bartek podesłał mi materiał filmowy czyli ten klip w wykonaniu Aleksandry Kiszki i zapytał, czy będzie mi pasować do jakiegoś utworu. Wybrałem go do utworu ,,Claudette” i naprawdę pasował tam idealnie. Wydaje się, że właśnie był kręcony pod tę piosenkę. Tekstowo co prawda się nie zgadza, ale kolorystycznie i poprzez emanującą z niego radość pasuje idealnie.
11.Ten utwór odniósł całkiem spory sukces – gościł na listach przebojów. Spodziewałeś się takiego pozytywnego odbioru tej piosenki?
Szczerze mówiąc trochę bałem się odbioru tego utworu, ponieważ wspomnianą wcześniej EP „In My Island” nagrałem trzy lata temu jedynie na wokal i gitarę. A przecież teraz porwałem się na cały zespół. Wiedziałem, że będzie naprawdę ciężko i że recenzje mogą być nieprzychylne. Ale zdałem sobie sprawę, że nastąpiła wielka zmiana – będzie bardziej art country' owo. Na szczęście utwór „Claudette” zaskoczył i miał odbiór zdecydowanie lepszy niż EP. Także jestem naprawdę szczęśliwy i każdy mały krok, który dzieje się po wydaniu tej płyty jest przyjemny.
12.Czujesz się bardziej wokalistą czy gitarzystą?
Zdecydowanie bardziej wokalistą. Sam nie uznaję się za jakiegoś multiinstrumentalistą. Ale cieszy mnie to, ze podstawy muzyczne mogą sobie nagrać sam. Bardzo mi to pomogło.
13.A czy wystąpisz dziś sam czy z muzykami, którzy towarzyszyli Ci w nagraniu płyty?
Wystąpię sam. Na Openerze towarzyszył mi na scenie gitarzysta, ale tylko gościnnie, jednorazowo. Ale są plany, aby powołać cały zespół – właśnie mieliśmy dwie próby i w najbliższych planach są koncerty. Zobaczymy jeszcze, co z tego wyjdzie. Ale jest już niemal pewne, że wystąpimy 24 maja we Wrocławiu na dachu Cafe Borówka w centrum miasta! Peter J. Birch & His River Boat Band.
14. A czemu akurat wybrałeś country jako swoją formę ekspresji? Też bym tam się doszukiwał folku.
To są trafne skojarzenia, ale to szufladki. Zgadzam się, że jest to taki amerykański folk i country. Właśnie w tym kierunku podążam. Choć tak naprawdę trudno mi powiedzieć, co się wydarzy na następnej płycie. Może trochę zmienię kierunek i będę się bawił tą formą? Nie chcę się zamykać na zmiany i myśleć, że już do końca świata będę grał w kapeluszu albo jeździł na koniu (śmiech). Zobaczymy jak będzie. Na razie powstała właśnie taka płyta, bo miałem określone zamierzenie, aby powstało coś w klimacie country. Myślę, że się udało!
15.Jakiej muzyki słuchasz w wolnych chwilach?
To jest też właśnie głównie amerykański folk – jest wielu takich artystów, których słucham. Poza tym mam zupełnie inną „swoją stronę” przez to, że gram na bębnach w zespole Turnip Farm. Słucham też alternatywnego rocka z lat 90-tych. Nie zamykam się na inne style.
16.Czy poza muzyką masz też jakieś inne pasje?
Pasjonuję się – jak prawie każdy facet – piłką nożną Niedawno wróciłem też do swojej dawnej pasji – koszykówki. Oglądam mecze NBA, jeśli tylko mam czas. Sam też grywam czasem. Więc głównie sport jest moją pasją – jestem wielkim fanem Realu Madryt i Boston Celtic.
17.Artystyczne plany na najbliższą przyszłość?
Przede wszystkim gra z zespołem tak, aby się to wszystko dobrze poukładało. Niedługo też pewnie zacznę pracę nad nowym albumem – niektóre utwory już powstały i muszę wybrać te najlepsze. Myślę też nad aranżacjami i zaklepanie studia. No i naturalnie koncerty – za dwa tygodnie jadę na Słowację na pięć koncertów, potem też występy w Czechach, Niemczech. W maju wybieram się do Londynu, także tych koncertów za granicą coraz więcej przybywa, co naturalnie bardzo mnie cieszy. Mam nadzieję, że z każdym miesiącem będzie ich coraz więcej.
Dziękuję za rozmowę