INKWIZYCJA - WYWIAD Z EX PERTEM
Dodane przez muzol dnia 27.12.2014
W tym roku ukazała się nowa płyta jednego z najważniejszych, polskich zespołów nurtu muzyki niezależnej - Inkwizycji. Po długiej przerwie grupa postanowiła powrócić do czynnej działalności. Zapraszam do lektury mojego wywiadu z liderem Inkwizycji - Ex Pertem.


Treść rozszerzona
W tym roku ukazała się nowa płyta jednego z najważniejszych, polskich zespołów nurtu muzyki niezależnej - Inkwizycji. Po długiej przerwie grupa postanowiła powrócić do czynnej działalności. Zapraszam do lektury mojego wywiadu z liderem Inkwizycji - Ex Pertem.



Inkwizycja istnieje już ponad 20 lat! Co uważasz za pierwszy znaczący sukces w historii zespołu? Czy ukażą się reedycje pierwszych nagrań?

Dziś ( czyli 25.12.2014) to jest 25 lat, 9 miesięcy i 25 dni. Nie mierzymy czasu trwania ani sensu istnienia kolejnymi porażkami. Dla nas sukcesem jest to, że możemy grać. Że mamy dla kogo, że ludzie przychodzą na koncerty i dostajemy dużo energii zwrotnej. Każdy dobry koncert to sukces. Z tego też powodu sukces trwa!.. A zremasterowane reedycje już są. „Na własne podobieństwo” już jest na CD i na winylu, a „Stare fotografie na razie tylko na empeczy. Niebawem też i na podstawowych nośnikach.

Kiedy rozpoczęto prace nad krążkiem ''Wojny nie będzie''? Czemu zdecydowaliście się ją wydać własnym sumptem?

To jest tak, że gdy zrobisz ostatni ruch przy płycie którą właśnie nagrałeś – każdy następny jest pracą nad kolejną płytą. Można więc przyjąć, że zaczęliśmy pracę nad tą płytą zaraz po skończeniu poprzedniej. Gdzieś w okolicy 2001 roku. Mieliśmy wtedy trzy numery które nie weszły na tamtą, bo były jeszcze w powijakach. Później życie dość brutalnie przerwało nam działalność wyrywając mnie na jakiś czas z rzeczywistości. A przygotowania nabrały największej dynamiki przez ostatnie pół roku, kiedy skrystalizował się wreszcie skład. A dlaczego własnym sumptem? Może z lenistwa? Może nie chciało nam się gonić od drzwi do drzwi i prosić o łaskę?

Było kilka rozmów, ale ostatecznie do finału nie doszło. Dziś jest tak wiele możliwości że kapela skupiwszy swoje wysiłki i mając przekonanie o słuszności drogi jest w stanie osiągnąć cel. Ma to swoje zady i walety – wprawdzie nikt ci nie dyktuje co i jak masz grać i robić, ale też wszystko musisz sobie wywalczyć sam. Musisz wyważać wielekroć te same, otwarte już dla innych drzwi. Ale nie mamy też pretensji do nikogo że coś nie zostało zrobione choć było obiecane. Jedynie sami do siebie.

Możesz powiedzieć więcej o dwóch nowych muzykach w Inkwizycji?

Ale o których? Kiedy reaktywowaliśmy się w 2011 było w naszym składzie trzech „starych”i dwóch „nowych”. Jeden z „nowych” zmienił się dwa razy. I jeden „stary” zmienił się raz na „nowego”. Te roszady, jakkolwiek czasem bolesne, wzmocniły nas bardzo. Kapela ma najlepszy skład w historii istnienia. Nie żeby była idylla – bywa ostro włącznie z szarpaniem się za klapy, ale póki co – to twórcze. A trzech „nowych”? Piszę to celowo w cudzysłowie, bo nie ma u nas podziałów i specjalnych względów – jeżeli zapraszamy kogoś do współpracy na prawach członka kapeli, to ma takie same prawa jak każdy. Oczekujemy również zbliżonego do naszego zaangażowania, ale generalnie jest to reakcja zwrotna – każdy sukces i każda porażka to efekt naszych działań. To obliguje do aktywności.

Najmłodszy stażem jest basista – Bunio. Przyszedł z zaprzyjaźnionej kapeli Sertyżur. Chwilę się nas uczył i docierał ale gdy już zatrybił... Drugi w kolejności jest Drut – gitarzysta. Grał w kapeli Miki Rurka. To jest człowiek który pchnął nas na oczekiwane ale nieosiągalne dotąd poziomy i obroty. Potrafił przełożyć potencjał i moc na realne działania. To jakby silnikowi zamontować wreszcie skrzynię biegów - przestał gazować w miejscu po próżnicy. I człowiek który jest z nami od początku reaktywacji – Hubert. Grał w Wilczym Szańcu i wieli innych projektach. Człowiek który myśli perkusją – często siedzi nad poszczególnymi fragmentami i przypasowuje najróżniejsze sposoby zagrania tak, by dynamiką uwypuklić główny przekaz. Nie grałem nigdy z lepszym perkusistą. Każdy z nich, wnosząc coś nowego, nie zburzył zarazem tego co wypracowaliśmy przez lata. Dzięki nim Inkwizycja mocno poszła do przodu. A dwóch pozostałych – ja i Marek – jesteśmy praktycznie od początku.

Na płycie wyróżnia się kompozycja ''List do Pana Boga''(mocny i szczery tekst), gdzie słychać tylko głos i gitarę. Skąd pomysł na to, aby zrezygnować z sekcji rytmicznej? Z kolei nagranie tytułowe ma dla mnie klimat rockowej mantry – szczególnie w finale.

Szczerze mówiąc - nie bardzo wiem co ci odpowiedzieć na to pytanie... Jeśli chodzi o „List do Pana Boga” - po prostu uważaliśmy że lepiej tak to zabrzmi, że nie stanie się kolejnym rockowatym numerem i uderzy mocniej jako przekaz. Nie mamy numeru tytułowego. I ciężko mi się odnieść do rockowej mantry bo to raczej Twoje twierdzenie niż pytanie.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że chciałeś kiedyś studiować religioznawstwo. Myślę, że niemal wszystkie teksty na płycie ''Wojny nie będzie'' podejmuję właśnie taką tematykę – ''Pasja'', ''Złoto''(piętnujące bogactwo niektórych duchownych), ''Okoliczności łagodzące'', ''Nie nadstawiaj'' (z nawiązaniem do biblijnej motywu ''nadstawiania drugiego policzka) czy też ''Zemsta'' z cytatami z III części ''Dziadów'' Mickiewicza. Czy jesteś osobą wierzącą?

Nie

Co jest, Twoim zdaniem, głównym źródłem buntu? Niektórzy uważają, że w dzisiejszych ''wolnych'' czasach nie ma powodów, aby się buntować.... że to tylko miało związek z czasami PRL-u...

Źródłem buntu jest niezgoda. Niezgoda na stan rzeczy, na działania ludzi, na swój status. I bunt to jest stan frustracji która długo dojrzewa i wreszcie wybucha. Bo jeżeli na przykład swój status – jeśli nawet z trudem ale dasz radę, masz możliwość poprawić, to lepiej wziąć się do pracy. Ale jeżeli napotykasz na mur... A gdy jeszcze zobaczysz że pod tym murem nie stoisz sam – zaczynacie usiłować go skruszyć! W PRLu było się przeciw czemu buntować. Choćby przeciw zakazowi buntu – miałeś obowiązek być nieustannie wniebowzięty z powodu możliwości życia w najdoskonalszym z systemów. Wtedy do wymiany był cały system.

Dziś jest to bardziej rozdrobnione – można się buntować przeciw pewnym postawom, przeciw próbom kreacji tychże, przeciw dominacji poszczególnych grup społecznych kosztem innych, przeciw zaniechaniu pewnych działań albo zgoła bezpośrednio przeciw nim. Państwo jako twór w swojej masie siłą rzeczy ma dużą inercję i czasem potrzebna mu ostroga w dupę by go zmusić do galopu. Albo choćby uwagi, pochylenia się nad problemem. Państwo jako takie nie jest (nie powinno) być wrogiem. Trzeba nim tylko mądrze pokierować. A nie trzeba się długo rozglądać by zobaczyć przeciw czemu można (trzeba) się buntować. A Twój sarkazm wyrażony cudzysłowem przy słowie „wolny” uważam za przesadę. Być może ja mam cały czas skalę porównawczą do PRL, być może nie jest to najdoskonalszy z systemów, na pewno wiele jest do naprawienia, ale - tak, żyjemy w WOLNYM kraju.

Jak wspominasz dawny Jarocin?

Bardzo nie lubię ocen porównawczych - że „kiedyś to było, nie to co dziś...”. Inny czas, inny kontekst, inne warunki dokoła. Ale samo wspomnienie? Byłem, jak się okazuje po latach, w najlepszym dla Jarocina okresie – lata '80. I kilka razy pod rząd. Teraz jawi mi się to jako całość, jako jeden ciąg wydarzeń. Już to z powodu odległości czasowej (i demencji) już to z powodu podobieństw wydarzeń i osób. Chyba każdy kto wspomina ten czas i miejsce wyraża się o nim z zachwytem. Nie inaczej jest ze mną. Już pomijam że miałem wtedy 20 lat i mocno wierzyłem że możemy sprawić by Ziemia wreszcie na powrót stała się okrągła...

Wizyta w Jarocinie dawała wszystkim takim popaprańcom jak ja poczucie siły i moc do trwania w swoich przekonaniach. Jeżeli mieszkało się w dużym mieście, to czasem mignął ci taki sam odmieniec jak ty, ale ludzie z małych miasteczek lub wsi... Oni byli sami! Naprzeciw całego społeczeństwa, naprzeciw aparatowi bezpieczeństwa. Sekowani w szkole, w pracy, w rodzinie, na ulicy... A tu – nagle w wielotysięcznym kolorowym tłumie wyróżniał się „normalnie” ubrany przechodzień! Taka nabyta świadomość ze nie jesteś sam naprawdę dawała moc wytrwania. Choćby do następnego roku.

A sama muzyka? Z tej perspektywy widzę, że było jak zawsze mnóstwo przeciętnego środka. Choć trzeba przyznać że nie było jakichś ewidentnych pomyłek – system eliminacji był pomyślany mądrze. A zdarzały się wiekopomne wykonania i kapele – jak choćby Siekiera – obie wersje rok po roku. Milion Bułgarów, Kosmetyki Ms Pinki, Variete czy 1984. Czasem przy rozmowach wypływają inne nazwy i po chwili wzajemnych przypominań nucimy jakieś stare songi. Nie silę się na genezę i analizę. Snuję wspomnienia i nieodmiennie się wtedy uśmiecham.

Co Cię inspiruje do komponowania muzyki oraz pisania tekstów?

W całej swojej działalności muzycznej skomponowałem trzy numery, więc widać że robię raczej incydentalnie. Ja jestem od pisania tekstów. Komponował najpierw Żółw, a teraz Marek. A co mnie inspiruje? Odpowiem najuczciwiej jak umiem – nie mam pojęcia! Dlaczego malarz maluje, pisarz pisze a muzyk komponuje? I szczerze mówiąc nigdy mnie to nie obchodziło. Wena przychodzi kiedy chce i nigdy nie masz pewności czy to nie był ostatni raz...

Czy śledzisz współczesną rodzimą scenę muzyczną?

Nie żebym był jakimś specjalnym fascynatą i tropicielem – po prostu słucham dobrej muzyki. To znaczy takiej która mną poruszy. To może być polska i współczesna, a może być z dawnych lat i z daleka. Na przykład ostatnio „odkryłem” portugalską pieśniarkę fado Anę Mourę. Uczę sąsiadów jej piosenek na pamięć, bo leci na cały głos i na full....

Plany Inkwizycji na najbliższą przyszłość? Można liczyć na koncerty?

No toś mnie zaskoczył panie redaktorze oryginalnością pytania!.. Sensem istnienia kapeli jest granie koncertów, więc można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć że tak – będą koncerty!

Dzięki za rozmowę!

Recenzja płyty ''Wojny nie będzie''
:http://muzol.com.pl/news.php?readmore=2164