DREAM THEATER W KATOWICACH - RELACJA (16.05.2017)
Dodane przez muzol dnia 03.06.2017
16.05.2017 zawitał do Polski Teatr Marzeń. W Katowickim Spodku odbył się specjalny koncert w ramach Images, ‘’Words & Beyond 25th Anniversary Tour’’. Ćwierć wieku temu wydana została druga płyta Images and Words (1992). Trudno w to uwierzyć, ale tyle czasu już upłynęło odkąd część metalowego (i nie tylko) światka zachwyciło się „Pull Me Under”… Nota bene, drugi album Dream Theater to zarazem debiut dla wokalisty Jamesa LaBrie.
Treść rozszerzona
16.05.2017 zawitał do Polski Teatr Marzeń. W Katowickim Spodku odbył się specjalny koncert w ramach Images, ‘’Words & Beyond 25th Anniversary Tour’’. Ćwierć wieku temu wydana została druga płyta Images and Words (1992). Trudno w to uwierzyć, ale tyle czasu już upłynęło odkąd część metalowego (i nie tylko) światka zachwyciło się „Pull Me Under”… Nota bene, drugi album Dream Theater to zarazem debiut dla wokalisty Jamesa LaBrie.

Z tej wyjątkowej okazji, zespół wystąpił dwukrotnie w osobnych setach. Pierwsza część, była w dużej mierze przekrojową prezentacją ostatnich płyt. Niczym szczególnym się nie wyróżniała - ot progresywny metal uczciwie zagrany bez większych fajerwerków. Z momentów dłużej zapadających w pamięć było solo na… tablecie Jordana Rudessa pod koniec przydługawego, otwierającego koncert „The Dark Eternal Night”. Innym równie przykuwającym uwagę był mały popis basisty Johna Myunga w coverze Jaco Pastoriusa, „Portrait of Tracy”. Rzeczywiście wszelkie popisy instrumentalistów, czy to bardziej zwięzłe, czy rozbudowane potwierdzały klasę zespołu.

Dominowały kompozycje z ostatnich krążków The Astonishing (2016) i Dream Theater (2013). Usłyszeliśmy bardzo nijakie „Our New World”, z ratującą całość melodyjnym solem Johna Petrucciego. ‘’The Gift of Music” z nużącego smęcenia stopniowo przeszło w miłą dla ucha feerię dźwięków (ponownie dzięki gitarzyście). Zespół rozruszał się nieco w „As I Am” – chyba najbardziej motorycznym kawałku pierwszej części przedstawienia. Wpleciony cytat z „Enter Sandman” wywołał ożywienie wśród publiczności.

Ze starszych rzeczy w tej części programu Dream Theater zagrali między innymi „Hell’s Kitchen”, które rzeczywiście w sposób spójny uzupełniało zestawienie. Kontakt frontmana z publicznością była raczej oszczędny, ale treściwy. LaBrie pokusił się nawet o mały żart – gdy z Dream Theater przyleciał do Polski zobaczył… gówno. W Spodku zapanowała konsternacja. John szybko wyjaśnił – chodziło mu o brak czasu na zwiedzenie miasta przed koncertem…

Po przerwie przyszedł czas na danie główne wieczoru – prezentację albumu ‘’Images and words.’’ Dream Theater, w pomysłowy sposób, przenieśli Spodek w czasie dzięki … falom eteru, gdzie były obecne m.in. zajawki rockowych i metalowych hiciorów z 1992 roku (m.in. Red Hoci, Nirvana, Metallica, Gunsi). Publiczność w Spodku reagowała cały czas entuzjastycznie. Jednak pierwsze sekundy „Pull Me Under” wprawiły fanów w stan ekstatyczny, który utrzymywał się już do końca koncertu –w finale trybuny oklaskiwały muzyków na stojąco.

Odegranie takiego albumu jak ''Images and Words'' (1992) było strzałem w dziesiątkę. Było to przeżycie, którego nie sposób opisać słowami a nawet obrazami. W czterech utworach zespół pozwolił sobie na dłuższe popisy instrumentalne - bardzo efektowna solówka perkusyjna Mike Manginiego w „Metropolis Pt. 1: The Miracle and the Sleeper” na czele. Mike pokazał klasę, wprawiając w podziw większą część publiczności tamtego wieczoru - głównie za sprawą tricku z naprzemienną, jednoręczną grą na werblu. Zainteresowanych odsyłam do nagrań na youtubie. Dzięki odegraniu albumu w całości, druga część koncertu była harmonijna, spójna, dynamiczna, wyśmienita. To była prawdziwa uczta progresywnego metalu.

Z kwestii organizacyjnych - kuriozalnym pomysłem okazało się ustawienie krzesełek na płycie. Jak zobaczyłem te równe rządki, to zacząłem żałować, że nie wziąłem pulowerka, albo garnituru (stosownego do takiego wydarzenia kulturalnego). Cóż za faux pas… Podobno owych krzesełek użyto po to, aby zatuszować słabą sprzedaż biletów. Zapewne miało to związek z wysokimi cenami biletów. Totalnym nieporozumieniem było zamknięcie sektorów na koronie - nabywcom biletów wciskano potem miejsca tańsze a co za tym idzie gorsze od tych, które pierwotnie bukowali. Cała sytuacja okazała się na tyle chaotyczna, że część publiczności zmuszona była czekać w kolejce na wymianę biletu w czasie, gdy zespół już grał pierwszą część koncert. Abstrahując od wszystkiego, kto robi takie koncerty w środku tygodnia?

Nie obyło się oczywiście bez bisu - słynna suita „A Change of Seasons” okazała się bardzo trafnym wyborem. Nota bene, pierwotnie miała ona się znaleźć na Images and Words (1992). Niestety – nie trafiła na album ze względu na naciski wytwórni. Ukazała się dopiero trzy lata później na EPce o takim samym tytule… Jak widać bezwzględny przemysł fonograficzny potrafi ingerować nawet w twórczości takich zespołów jak Dream Theater. Fani mieli okazję usłyszeć, jak mogłaby wyglądać pierwotny koncept płyty. Usłyszałem nawet jak pewien rozentuzjazmowany fan wyznał swej żonie, że spełniły się jego marzenie.

Na pochwałę zasługiwało klarownie, selektywnie i bardzo potężne brzmienie (choć może czasami było troszkę za głośno – np. w partiach wokalnych). Mam porównanie, bo niedawno byłem na Metalmanii, na której sporo zespołów było źle nagłośnionych (np. Sinister, Samael). Pozostaje mieć nadzieję, że i rocznicowej trasy doczeka się kolejny krążek. Wspomnieć należy, że 20.05 w Bukareszcie zespół podczas koncertu zagrał „Black Hole Sun” aby upamiętnić Chrisa Cornella.

Ignacy J. Krzemiński