ATME ''STATE OF NECESSITY'' (2018)
Dodane przez muzol dnia 17.02.2018
Atme tworzy pięciu muzycznych wizjonerów z Wrocławia. ‘’State of necessity’’ jest fonograficznym debiutem tego zespołu. Uwagę przykuwa już sama okładka i cała oprawa graficzna płyty (tajemnicze symbole oraz ekspresjonistyczne ilustracje przy tekście każdej kompozycji). Niemniej intryguje muzyka – potężna, majestatyczna, bliska estetyce sludge metalu i rocka progresywnego.

Treść rozszerzona
Atme tworzy pięciu muzycznych wizjonerów z Wrocławia. ‘’State of necessity’’ jest fonograficznym debiutem tego zespołu. Uwagę przykuwa już sama okładka i cała oprawa graficzna płyty (tajemnicze symbole oraz ekspresjonistyczne ilustracje przy tekście każdej kompozycji). Niemniej intryguje muzyka – potężna, majestatyczna, bliska estetyce sludge metalu i rocka progresywnego.

Utwory Atme są wielowątkowe, zróżnicowane rytmicznie i pełne nagłych zwrotów muzycznej akcji. Znakiem rozpoznawczym zespołu jest wokalista – Łukasz Pawełoszka. W jego śpiewie słychać całą gamę emocji – od spokojnych, melodyjnych partii aż po ekspresyjne krzyki. Nasuwają się skojarzenia z Maynardem Keenanem z Tool.

‘’Worthy of pity’’ uderza od razu ultra ciężkimi riffami gitar i, tworzącą mroczny groove, grą sekcji rytmicznej. Z kolei w ‘’Pleasure box’’ możemy delektować się wokalnym duetem Łukasza i Małgorzaty Maciaszek. Dodatkową atrakcja jest jazzująca gra saksofonu Łukasza Koteckiego). Majstersztyk.
Singlowy ‘’Trickster’’ i ‘’Pecto drill’ porażają swą mocą – coś na kształt ciągłych erupcji wulkanów. Potwierdzają one talent Atme do stopniowego dawkowania muzycznego napięcia.

Silnie zrytmizowany ‘’Interrupted call’’ kojarzy mi się stylistycznie z wczesnym The Cult. Gotycka aura dźwiękowa i barwa głosu Łukasza podobna do Iana Iana Astbury. Warto posłuchać! Intrygują krótkie impresje w postaci ‘’The sceen’’ (czyli ‘’gadające głowy’’ tworzące dźwiękowy chaos) i niepokojącego ‘’144-261/18.’’

Niektóre kompozycje na płycie mają bardzo transowy charakter na przykład: buddyjski w nastroju ‘’Passing through the horizon’’, czy też zbudowany na plemiennym rytmie ‘’Laniakea’’). Utwory te zostały wzbogacone o nietypowe dla muzyki rockowej instrumenty takie jak: didgeridoo (drewniana trąba), gong, koshi (dzwoneczki). Zaskakuje ‘’Ananke’’ - słowna opowieść zilustrowana grą na tybetańskich misach dźwiękowych. Dzięki tym nagraniom twórczość Atme nabiera mistycznego, duchowego charakteru.

Prawdziwym magnum opus jest jednak ponad 16 – minutowa (!) suita ‘’Hotel of the transfiguration.’’ Osią utworu jest powtarzany niczym mantra, gitarowy motyw. Sporo tu psychodelicznych odjazdów, osobliwych dźwięków, szumu fal i krzyków mew. Pojawia się nawet tajemniczy lektor. Atme lubią pobudzać naszą wyobraźnię i czynić swą twórczość bardzo obrazową.

Rzadko kiedy debiutancki album jest tak przemyślany, dojrzały i poukładany w jedną, spójną całość (tak muzycznie jak i tekstowo). Atme postawiło na surowe brzmienie z charakterystycznym pogłosem. Tak jakbyśmy słuchali zespołu ‘’na żywo.’’Pojawiają się nawiązania do twórczości Tool czy wspomnianego The Cult. Nie zmienia to jednak faktu, że Atme posiadają własny, rozpoznawalny styl. ‘’State of necessity’’ jest poważnym kandydatem na polski debiut AD 2018.