PERCIVAL SCHUTTENBACH (STARY KLASZTOR, WROCŁAW 27-10-2018)
Dodane przez muzol dnia 31.10.2018
Percival Schuttenbach to bardzo pracowity zespół. Muzycy praktycznie cały czas są w trasie koncertowej. W tym roku Percivale promują swoje nowe dzieło – album ‘’Dzikie pola.’’ Nie zabrakło też starszych przebojów z bogatego dorobku formacji. Przed główną gwiazdą wystąpiły Stelarius oraz In The Name Of God.

Treść rozszerzona
Percival Schuttenbach to bardzo pracowity zespół. Muzycy praktycznie cały czas są w trasie koncertowej. W tym roku Percivale promują swoje nowe dzieło – album ‘’Dzikie pola.’’ Nie zabrakło też starszych przebojów z bogatego dorobku formacji. Przed główną gwiazdą wystąpiły Stelarius oraz In The Name Of God.

Kilka minut po 19.00 na scenę wkroczyli młodzi wiekiem i duchem Stelarius. Miałem przyjemność podziwiać zespół już wcześniej – na jednej z edycji Castle Party w Bolkowie. Muzycznie Stelarius łączy elementy gotyku i tradycyjnego metalu.

Kompozycje są melodyjne, bogate dźwiękowo i potężne brzmieniowo. Wokalistka i skrzypaczka zespołu ujęła wszystkich swą naturalnością i skromnością. Jej czysty i mocny głos, o miłej dla uszu barwie, doskonale pasuje do tego typu muzyki.

Zespół zaprezentował głównie utwory z płyty ‘’When the stars expire.’’ Szczególnie podobały mi się koncertowe wersje ‘’Lust in their eyes’’ i mroczny ‘’Demon.’’ Widać było, że muzycy czerpią ze wspólnego grania wielką radość. Szczególnie dobry humor dopisywał gitarzyście o tajemniczym pseudonimie Ave.

Zdecydowanie bardziej ekstremalną odmianę metalu zaprezentowali wałbrzyszanie z In The Name Of God. Twórczość tego zespołu także uważnie śledzę od dłuższego czasu. Ich piorunująca mieszanka deathu i thrashu naprawdę może się podobać.

Na początku, niestety, dały o sobie znać pewnie problemy techniczne. Ale niedługo potem zespół pokazał, na co go stać. Nowy wokalista growlował, screamował i wydawał z siebie całą gamę groźnych pomruków.

Dominowały szybkie tempa dzięki czemu pod sceną utworzył się sporo mosh pit. Na mnie szczególnie pozytywne wrażenie zrobiły wykonania ‘’We are the war’’, ‘’House of God’’ i mojego ulubionego ‘’Better Believe When Hell Comes To Us.’’ Szkoda, że nie zawsze były dobrze słyszalne gitarowe solówki.

Po 21.00 w Starym Klasztorze zapanowały ciemności… Przy dźwiękach posępnego intro na scenę wkroczyły zakapturzone postacie z rozświetlającymi mrok latarniami.Percival Schuttenbach stworzyli prawdziwie teatralną atmosferę. Duże wrażenie zrobiła na mnie dopracowana w każdym szczególe scenografia. Z obu stron sceny spoglądały na wszystkich groteskowe trupie czaszki.

Na nimi, niczym pajęczyny, powiewały białe sukna. Przy mikrofonach wisiały różne upiorne laleczki rodem z horrorów bądź też z halloweenowych imprez. Straszno i śmieszno.

W pierwszej części grupa wykonała w całości materiał, z mającej się ukazać w listopadzie, płyty ‘’Dzikie Pola.’’ Mikołaj Rybacki, jak przystało na charyzmatycznego lidera, przez cały koncert był mistrzem ceremonii. Jego ekstremalne partie wokalne skojarzyły mi się z Vorphem z Samael.

Bardzo dobrze spisywała się blondwłosa wokalistka. Jej mocny głos pozwolił na swobodne przechodzenie od melodyjnych partii, poprzez growl, a nawet black metalowy scream. Świetnie też śpiewała w duecie z Katarzyną.

W drugiej części był czas na stare przeboje w postaci ‘’Lazare’’, ‘’Pani Pana’’ czy też hymnicznego ‘’Svantevit.’’ Zespół pokusił się także o zagranie kilku coverów. Jakich? Na przykład: Sepultura ‘’Roots bloody roots’’, Pantera ‘’Walk.’’ Percival cały czas potrafią pozytywnie zaskakiwać.

To był długi, barwny i wysoce energetyczny koncert. Pozostaje więc czekać na oficjalną premierę płyty ‘’Dzikie pola.’’