BELIEVE ''THE WARMEST SUN IN WINTER'' (2013)
Dodane przez muzol dnia 04.04.2013
Są takie zespoły, na których płyty czeka się z niecierpliwośćią i dużym zaciekawieniem. Do nich na pewno zalicza się ''The warmest sun in winter'' zespołu Believe. Płyta przynosi 50 minut muzyki progresynwej na wysokim, światowym poziomie. Delikatne dźwięki ''The end'' dają wyobrazenie czego będziemy mogli się spodziewać później. ''Beginners'' to prawdziwie romantyczna kompozycja z przestrzennymi brzmieniami klawiszy i wręcz uduchowionym śpiewem Karola Wróblewskiego.



Treść rozszerzona
Są takie zespoły, na których płyty czeka się z niecierpliwośćią i dużym zaciekawieniem. Do nich na pewno zalicza się ''The warmest sun in winter'' zespołu Believe. Płyta przynosi 50 minut muzyki progresynwej na wysokim, światowym poziomie. Delikatne dźwięki ''The end'' dają wyobrazenie czego będziemy mogli się spodziewać później. ''Beginners'' to prawdziwie romantyczna kompozycja z przestrzennymi brzmieniami klawiszy i wręcz uduchowionym śpiewem Karola Wróblewskiego.



Nagranie tytułowe to kolejna nastrojowa ballada z ''płaczącą'' gitarą Mirosława Gila i pełnymi emocji pariami wokalnymi. Refleksyjny nnastrój dominuje także w ''Words'' z ciepłymi brzmieniami organów Hammonda oraz pełnym emocji tekstem:

''Words can be losing
When the tuth hurts you strong
this is confusing
when time knocks your doors''


Na uwagę zasługują także, zagrane z pasją i wielką ekspresją, sola gitarowe Mirka Gila (przywołujące skojarzenia z samym Davidem Gilmourem). Więcej tajemnczości przynosi rozbudowany ''Unborn'/turn around'' z chrakterystycznym, ''skradającym się'' motywem przewodnim.

Prawdziwym magnum opus płyty jest, moim zdaniem, ''Please go home''. Kapitalny śpiew Karola, liryczne partie skrzypiec, symfoncizne brzmienia klawiszy i zapadająca w pamięć melodia – to wszystko decyduje o wyjątkowości tego utworu. Kompozycja została to piękny, muzyczny hołd złożony dziennikarzowi radowiemu – Robertowi Rosiakowi.

Po tak wielkiej dawce emocji przychodzi czas na wyciszenie w postaci ''Heartless land''. Ten najdłiższy na płycie utwór ponownie zbudowany jest na szerokiej palecie klawiszowych brzmień. Warto zwrócić uwagę na, pojawiający się w czwartej minucie i dwudziestej sekundzie, fortepianowy motyw, który potem zostaje bardzo ładnie rozwnięty. Zaraz potem następuje burzliwy finał z efektownym solem gitary w stylu Jimiego Hendrixa.

Po kilku minutach ciszy muzyczny epilog – pełen radości i jasnych barw ''The bright day''. Płyty słucha się z dużą przyjemnośćią, choć brakuje mi czasem bardziej dynamicznych fragmentów. Szkoda też, że niepowtarzalną grę skrzypaczki Satomi słyszymy jedynie w dwóch nagraniach... Pomimo tych niedostatków ''The warmest sun in winter'' na pewno spodoba się wiernym fanom Believe i wszystkim miłośnikom ambitnego art rocka.