Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.
Naucz się:
Aktualnie online
Gości online: 10
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
''PEŁNE SALE I FANTASTYCZNA PUBLICZNOŚĆ - WYWIAD Z KILLSORROW
Na jesieni ukaże się pierwsza długogrająca płyta metalowców z Killsorrow - ''Little something for you to choke.'' O procesie tworzenia tego albumu, koncertach oraz innych ciekawych tematach rozmawiałem z: Michałem (kompozycje, gitara), Kamilem (perkusja), Agnieszką (wokal) i Pawłem (gitara).
Jak doszło do powstania Killsorrow? Czy wcześniej grałeś w innych zespołach?
Michał: Killsorrow powstało w 2008 roku, już niewiele pamiętam z tego okresu, rok po rozpadzie Symphony i rok po mojej przeprowadzce do Krakowa. Dosyć mocno siedziałem wtedy w muzyce progresywnej i prowadziłem dwa zespoły - oprócz Killsorrow był progresywny Structure of Reason. O faktycznym powstaniu Killsorrow wolę mówić jednak od okresu kiedy pojawił się w nim Kamil, nasz obecny perkusista, wtedy cały zespół zaczął nabierać barw.
Kamil: A w zasadzie poznaliśmy się, gdy zagadałem do Michała w sprawie wspólnego koncertu z moją drugą kapelą Hedonism. Od początku dobrze się dogadywaliśmy, więc gdy Michał postanowił wskrzesić Killsorrow to stanowisko bębniarza obsadziłem po znajomości (mimo wątpliwych umiejętności). Czysty nepotyzm.
Paweł: Do Killsorrow dołączyłem w sumie przez zbieg okoliczności. Razem z Agą podjęliśmy decyzję o założeniu zespołu w klimacie starego dobrego hard rocka (Whitesnake, Europe). Dostawałem sporo zgłoszeń od różnych muzyków, którzy byli chętni podjąć współpracę, ale byli to sami gitarzyści i basiści. O bębniarza i klawisze było bardzo ciężko. Po kilku dniach od wystawienia ogłoszenia dostałem wiadomość od Kamila, który zaprosił mnie na próbę, ponieważ akurat w tym samym czasie chłopaki szukali gitarzysty do Killsorrow. No i tak już zostało do dziś, że gramy wspólnie, z czego bardzo się cieszę.
Aga: W Killsorrow pojawiłam się późno, bardziej w formie eksperymentu ;). Propozycja Michała wydała mi się interesująca, tym bardziej że już dużo wcześniej - w momencie, kiedy Paweł pierwszy raz puścił mi parę kawałków swojej przyszłej kapeli, projekty Killsorrow zrobiły na mnie duże wrażenie i nie było mi ciężko wyobrazić sobie w nich siebie.
Czy od początku mieliście klarowną wizję jaką muzykę chcecie grać?
Michał: Myślę, że tak. Killsorrow powstał z potrzeby serca, obok progresywnych skomplikowanych rytmów i aranżacji potrzebowałem czystej energii, muzyki przy której ludzie będą mogli się na koncertach bawić, pogować i szaleć. Gdzieś tam w duszy zawsze czułem potrzebę wyrzucenia takiego nieokrzesanego kawałka siebie. Potem pojawił się Kamil i Paweł, goście którzy też gdzieś w sobie potrzebowali takiej energii, dosyć łatwo było nam się dogadać.
Kamil: Ja też od dawna jestem fanem melodyjnego deathu, In Flames, Dark Tranquillity, Soilwork, więc zarówno personalnie jak i gatunkowo wszystko się zgadzało.
Paweł: Duża część materiału była już gotowa i wymagała jedynie dopieszczenia w momencie, w którym dołączyłem do składu. Wspólnie udało nam się obrać kurs, który satysfakcjonuje nas wszystkich i w tym kierunku będziemy się rozwijać.
Aga: Wizja ostateczna wyklarowała się tak naprawdę w momencie, gdy wszyscy dołączyliśmy do Michała. Każdy wniósł coś od siebie, co stworzyło obecny efekt, i myślę, że o to właśnie chodzi.
Wiem, że występowaliście przed wieloma znanymi formacjami metalowymi. Jak Wam się to udało?
Michał: Większość z koncertów które udało nam się zagrać przed gwiazdami mieliśmy okazję uskuteczniać nie jako Killsorrow, lecz indywidualnie. W poprzednich zespołach grałem dosyć sporo udanych koncertów, zdarzało się, ze mieliśmy managera który ustawiał nam koncerty, to była tak na prawdę jego robota. Bardzo miło wspominam koncerty z Katem, mieliśmy okazję zagrać i indywidualnie i jako Killsorrow razem z nimi. Pełne sale i fantastyczna publiczność. To była przyjemność grać przed legendą polskiej sceny metalowej. Z tymi koncertami wiąże się też wiele zabawnych anegdot które sobie nie raz z Marcinem wspominamy.
Kamil: To też stanowi o sile zespołu - każdy z nas jest ograny na różnych imprezach i swoje doświadczenia wnosi do zespołu.
Czemu tak długo trzeba było czekać na Wasz pierwszy studyjny album?
Michał: Początkowo Killsorrow składał się z ludzi którzy po prostu bawili się grając. Nikt nie myślał, może oprócz mnie o graniu na poważnie. Możliwe, że sam nie zadałem też odpowiednich pytań dobierając ludzi do zespołu. Dlatego wspomniałem, że dla mnie Killsorrow istnieje dopiero od momentu powstania obecnego składu. Jesteśmy wszyscy zgodni i zdeterminowani na to co chcemy osiągnąć. A chcemy jak najwięcej koncertować i docierać ze swoją muzyką gdzie się tylko da. Fantastycznie jest mieć świadomość, że ktoś podziela te same marzenia.
Kamil: Album nie powstał sam dla siebie, żeby wpisać go sobie do CV i schować do szuflady. Killsorrow to żywy organizm i chcemy przede wszystkim grać koncerty i czerpać z tego frajdę. A jak komuś po koncercie będzie mało, to może nabyć płytkę.
Paweł: Nie określiłbym tego w ten sposób. Płyta powstała dość sprawnie biorąc pod uwagę okres, w którym zespół funkcjonuje w obecnym składzie. W zasadzie 2 lata na cały proces wydawniczy jest dobrym osiągnięciem.
Kiedy rozpoczęliście pracę nad płytą? Gdzie była nagrywana?
Michał: Płyta była gotowa dwa lata przed jej faktycznym zarejestrowaniem. Numery dojrzewały sobie w postaci pilotów. Podobnie jest z materiałem na kolejną płytę, mogę spokojnie powiedzieć, że już jest gotowa, mimo że nie ukazała się jeszcze pierwsza. Na próbach oprócz ogrywania aktualnego materiału mamy co robić. Każdy z nas ma mnóstwo pomysłów i po prostu wybieramy te naszym zdaniem najlepsze, a potem ogrywamy je wspólnie.
Co do nagrań, to był bardzo zorganizowany proces. Instrumenty nagraliśmy bardzo sprawnie, najpierw gitary, potem bębny, bas i wokale. Całość została zarejestrowana u naszego przyjaciela Adama Drzewieckiego (klawiszowca Pudelsów) w jego DMP studio. Bardzo zależało nam na jakości nagrań i świetnej produkcji, sprawdziliśmy więc studia które zajmują się muzyką metalową i zdecydowaliśmy się na Zed studio. Tomasz Zalewski który miksował nam całą płytę na co dzień zajmuje się zespołem Coma. Muszę powiedzieć, że to była bardzo owocna współpraca i jesteśmy w pełni zadowoleni z efektów. Brzmieniowo jest to dokładnie to o co nam chodziło!
Kamil: ...i jak to zwykle bywa: "Teraz nagrałbym to inaczej" ??
Paweł: Chyba każdy z nas chciałby poprawić coś w swoich trackach, ale efekt końcowy i tak jest bardzo satysfakcjonujący.
Jak wygląda w Killsorrow tworzenie utworów? Jest jakiś lider?
Michał: Większość utworów do tej pory przygotowywałem ja, po prostu miałem gotowe kawałki które chłopaki brali na warsztat i dodawali swoje partie. Czasami są riffy na których mi zależy, żeby brzmiały w określony sposób, niemniej jednak dogadujemy się muzycznie i jesteśmy otwarci na swoje spojrzenia więc pracuje się świetnie. Teraz nieśmiało pojawiają się utwory przygotowane przez Pawła, które mają w sobie bardzo dużo thrashowego pazura ?? Generalnie myślę, że ufamy sobie i każdy odpowiada za swoje partie instrumentów.
Paweł: Zgadzam się z tym, że naprawdę dobrze dogadujemy się muzycznie. Można powiedzieć, że Michał jest zespołową kopalnią riffów. Zdarzały się tygodnie, w których dostawałem od niego kilka wiadomości z różnymi riffami lub wręcz gotowymi pilotami na maila. Praktycznie za każdym razem w moich myślach pojawiało się zdanie: "Wow, to jest zajebiste, może być z tego dobry numer". Większość materiału każdy ogrywa sam we własnym zakresie w domowym zaciszu, a na próbach nadajemy temu odpowiedniej formy i dopieszczamy szczegóły. Jak to zwykle bywa zdarzyło się nie raz, że utwór przygotowany w domu, na próbie "nie gadał" i podejmowaliśmy decyzję o odłożeniu go na jakiś czas na bok.
Aga: Czasem mam wrażenie, że Michał ma mózg złożony z nut :D Głowa pełna pomysłów. Osobiście, jestem pod wrażeniem jego talentu (trzeba się trochę podlizać liderowi zespołu, a co :p ). Nie, żartuję, takie jest po prostu moje zdanie. Nie tyle chodzi o ilość, ale o jakość tego, co tworzy. Jego numery są naprawdę na wysokim poziomie – nieschematyczne, ambitne, oryginalne. Każdy z nich ma „to coś”, co czyni go wyjątkowym, i pewnie dlatego tak ciężko było nam wybrać jeden na singla. Uwielbiam to, że mimo że to jest metal, utwory mają melodię – można je zanucić, wpadają w ucho (i w pamięć! ;) Uważam, że właśnie to jest wyznacznikiem dobrej muzyki. Kropka, dość słodzenia.
Jak Wam się grało w ramach Noise From Smog?
Michał: Na Noise From Smog dostaliśmy zaproszenie od zaprzyjaźnionego zespołu i organizatora Mastemey. Koncert wspominamy bardzo miło, fajna zorientowana na ostre grzanie publiczność, dobre zespoły i sprawna organizacja. Oby więcej takich inicjatyw.
Kamil: Mi dodatkowo podobało się, że chłopakom udało się zebrać na jednej scenie przekrojowo krakowskie metalowe kapele. Krakusy mają się czym pochwalić.
Paweł: Impreza była bardzo w porządku. Dobry line-up i organizacja na wysokim poziomie. Dobrze jest zagrać koncert na dużej scenie z dobrym nagłośnieniem i oświetleniem. Życzyłbym sobie jednak, żeby frekwencja była większa. Gdyby takie imprezy odbywały się częściej, może wręcz cyklicznie, ich popularność by wzrosła.
Wiem, że przygotowujecie teledysk. Kiedy się go można się spodziewać jego premiery?
Michał: Jeżeli chodzi o teledysk to mamy z nim same problemy. Bardzo chcielibyśmy żeby było to coś oryginalnego, powstały naprawdę fajne scenariusze które być może któregoś dnia ujrzą światło dzienne, jednak na tą chwilę będziemy sobie mogli pozwolić jedynie na budżetową wersję. Co to będzie jeszcze ciężko mi określić. W każdym razie teledysk przy premierze płyty na pewno się pojawi.
Kamil: Trochę zderzyliśmy się z rzeczywistością i tym błędnym kołem, w którym żeby zaistnieć trzeba mieć profesjonalny klip, a żeby mieć klip, trzeba mieć fanów (crowdfunding). Ale prędzej czy później się z tym uporamy.
Paweł: Przede wszystkim żeby mieć klip trzeba mieć kasę. Nie oszukujmy się, bez tego nie da rady nagrać profesjonalnego teledysku. Póki co mamy kawał dobrej muzyki, który delikatnie podbijemy klipem.
Aga: A ja myślę, że nawet mimo ograniczonych kosztów damy radę stworzyć coś interesującego. Wiadomo, że kasa by się przydała, ale czasem wystarczy parę dobrych ujęć, nienachalna fabuła, żeby teledysk okazał się sukcesem.
W Killsorrow śpiewa też Agnieszka. Czy w przyszłości można liczyć na więcej jej wokalnych partii?
Michał: Jak najbardziej, Agnieszka jest pełnoprawnym członkiem zespołu i na pewno będzie z nami w miarę możliwości koncertowała na zbliżających się trasach. Chcielibyśmy, aby na kolejnej płycie pojawiło się więcej jej linii. Póki co jednak koncertujemy bez niej, gdyż jako żona naszego gitarzysty Pawła spodziewa się niebawem potomka.
Kamil: Sami jesteśmy ciekawi jaki będzie szerszy odbiór numerów z Agą. Wiadomo, nie odkrywamy tym Ameryki, ale jednak jest to pewne urozmaicenie, na które nie każdy zespół się odważy. Nie każdemu może przypadnie do gustu, ale trudno wszystkim dogodzić. Poza tym mamy od tego sporo pozostałego zajebiście ciężkiego materiału. Pure f*ckin metal.
Aga: Plan jest taki, że będę dalej rozwijać się w Killsorrow, natomiast zweryfikuje to życie, a konkretnie mała Hania, która jeszcze sobie siedzi w brzuszku ;) Na chwilę obecną myślę, że wspomniany przeze mnie eksperyment wypalił, i połączenie mojego wokalu z wokalem Marcina wypadło ciekawie i wniosło na płytę nieco świeżości. Damski wokal w takiej muzyce to ciągle coś dość oryginalnego, co rzeczywiście może zaskoczyć zagorzałych fanów metalu. Już niedługo sami ocenicie, czy Wam się podoba.
Czy planujecie jakąś większą trasę koncertową po Polsce?
Michał: Tak, póki co jednak nie chcę o tym opowiadać, gdyż jest to temat którym planujemy się oficjalnie pochwalić dopiero za jakiś czas.
Jakiej muzyki słuchacie na co dzień?
Michał: Temat rzeka. Każdy z nas słucha czegoś innego. Ja wychowałem się na klasykach jak Iron Maiden, Judas Priest czy Metallica. Z drugiej strony jestem ogromnym fanem Marillion, Pink Floyd czy Camel. Ze współczesnych kapel słucham raczej niewiele, mogę powiedzieć że jestem fanem In Flames, oprócz tego słucham dużo muzyki filmowej np. Michała Lorenca. Wiem, że Paweł jest fanem Saxon i Zakka Wylde, Kamil Soilwork, Marcin Elvisa, a Nasz nowy basista, też Marcin siedzi mocno w progresywnych łamańcach.
Kamil: Ja ze swojej strony polecam festiwal Brutal Assault, wiele świetnych zespołów tam odkryłem m.in. thrashowy Havok, czy progresywne Ne Obliviscaris.
Paweł: Tak, Saxon i Zakk mieli duży wpływ na sposób odbierania przeze mnie muzyki i wyrażania ekspresji na gitarze. Oczywiście Metallica i Ironi też mają swoje miejsce w mojej playliście, bo w zasadzie od nich zaczynałem swoją przygodę z graniem. Na co dzień staram się słuchać różnej muzyki, przede wszystkim takiej która ma w sobie energię (np. stary Nightwish, Black Label Society, Saxon, Ironi). Zdarzają się jednak dni kiedy mam nostalgiczny nastrój i słucham wtedy czegoś nastrojowego, np. Yirumy, Gilmoura lub Hansa Zimmera. Staram się unikać radia, bo tam większość utworów to straszne gnioty, których nie da się słuchać.
Aga: Nie powiem nic odkrywczego, jak powiem, że lubię wszystko, co dobre. Od muzyki klasycznej, przez pop, hard rock, po gothic metal. Z mocniejszych brzmień lubię Tarję, szczególnie w dawnym Nightwishu, wybrane numery Metalliki (część ich utworów to niestety, według mnie, zapychacze), ale lubię też posłuchać dobrego głosu Sii, Beyonce, Rihanny, i nawet naszej Edyty Górniak. Podobała mi się bardzo grupa Evanescence. Lubię też wszelkie „muzułmańskie zawodzenia”, nie wiem jak to profesjonalnie nazwać ;), coś jak w projekcie Ery. Uwielbiam muzykę, która niesie ze sobą silne emocje i jakieś przesłanie, choć niestety częste jej słuchanie sprowadza mnie do rozstroju i dołka psychicznego. Mimo to jej słucham, bo na to zasługuje ;) Dla relaksu, i co nierozerwalne, żeby się trochę powzruszać :p, Gilmour albo muzyka filmowa (Hans Zimmer).