facebook


Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Ostatnie artykuły
Koncert zespołu ARMI...
Ściągać czy nie ścią...
,,Będziesz moją pani...
Piractwo fonograficzne
Richard Wright (1943...
Muzyka
Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.


Naucz się:
Jak stworzyć fenomen grozy w muzyce

Jak zdać każdy egzamin? Poznaj metody mistrzów

Jak poradzić sobie na egzaminie ze statystyki

Jak napisać merytorycznie dobrą, strukturalnie logiczną i edytorsko piękną pracę dyplomową i ją z sukcesem obronić

Jak nie powtarzać w kółko tych samych błędów w nauce języka angielskiego

W jaki sposób 1000 formuł konwersacyjnych pozwoli Ci opanować język angielski i sprawną komunikację

Angielskie przyimki (prepositions) na 1000 praktycznych przykładach, dzięki którym łatwiej je zapamiętasz

W końcu ktoś po ludzku i zrozumiale wytłumaczył, na czym polega mowa zależna (reported speech) w języku angielskim

Jak zacząć czytać szybciej i więcej, ale nie dłużej!



Baner reklamowy dodatki.odjechani.com.pl





Aktualnie online
Gości online: 6

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
Czy chciałbyś aby w serwisie MUZOL powstało forum dyskusyjne?

Tak

Nie

Nie mam zdania

BulletRaid to wrocławska grupa, która coraz mocniej zaznacza swą obecność na dolnośląskiej scenie metalowej. Formacja znana jest, przede wszystkim, z żywiołowych koncertów. A już na początku listopada będzie miała miejsce premiera epki ''Louder Than All''. O tym, oraz o wielu innych ciekawych kwestiach rozmawiałem z wokalistą Grzegorzem Kolasińskim i basistą Jakubem Gołembiewskim.

Opowiedzcie krótko o tym, jak właściwie powstał BulletRaid.

Grzegorz Kolasiński: Wszystko zaczęło się od kapeli pod szyldem Tripout, w której grali obaj nasi gitarzyści – Łukasz Kapałka i Mikołaj Górecki – oraz basista, który towarzyszył nam również na początkach BulletRaid – Adam Bajsarowicz. Powstało trochę piosenek i odegrano kilka koncertów, ale potem skład się posypał. Wiesz, jak to jest – ludzie w końcu orientują, że to nie lata osiemdziesiąte i nie zrobią kariery jak Iron Maiden, więc znajdują przeróżne wymówki (śmiech). Jakieś dwa lata temu do bębnienia został zaangażowany Amadeusz Stępień i opublikował w sieci info, że zespół poszukuje wokalisty. Tak ja się tam pojawiłem i wtedy zespół przemianował się na BulletRaid. Dość szybko zarejestrowaliśmy nasz pierwszy singiel pt. "Patrionettes" i już szykowaliśmy się do pierwszych występów, ale niestety Adam musiał zrezygnować.

Jakub Gołembiewski: I tutaj pojawiam się ja. Zobaczyłem ogłoszenie, które chłopaki wstawili na facebooku i odezwałem się do Mikołaja. Umówiliśmy się na próbę, która miała miejsce jeszcze tego samego dnia. Przyszedłem, posłuchałem jak chłopaki grają, dograłem coś na basie i chwilę później zostałem przyjęty. Nastał czas bardzo intensywnych prób. Musiałem szybko ogarnąć cały materiał, żeby nie stopować zespołu w tworzeniu nowych piosenek. Ponadto już wisiało nad nami widmo nagrania nowego singla: ballady pt. „Welcome To Your Dying Day“. Trzeba było myśleć o koncertach, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi. Pierwszy występ pod szyldem BulletRaid miał miejsce 18 grudnia 2015 r. we wrocławskim klubie Liverpool. Po drugim gigu zaczęliśmy rozważać zmianę na pozycji perkusisty. Umiejętności Amadeusza niestety nie były wystarczające i musieliśmy się z nim rozstać. Na jego miejsce wskoczył Maciej Sznurowski.

To Wasz pierwszy zespół czy już wcześniej nabywaliście doświadczenia scenicznego?

Grzegorz Kolasiński: Skądże! Gdy dołączyłem do pierwszej kapeli, miałem jakieś 17 lat. Prawdę mówiąc nie pamiętam nawet jak się nazywała. Wiem tylko, że graliśmy standardowe numery jak "For Whom The Bell Tolls" Metalliki czy "Paranoid" z repertuaru Black Sabbath, a szczytowym osiągnięciem był koncert na dziedzińcu mojego liceum. Później zatrudniłem się w heavymetalowej grupie Clairvoyant. Nagraliśmy między innymi longplaya zatytułowanego "Curse of The Golden Skull". Album jest dostępny w całości na youtube. To były bardzo fajne czasy – byliśmy szczeniakami, które na siłę próbowały wieść rock and rollowy styl życia (śmiech). Ale jak wiadomo wszystko, co dobre, musi się skończyć. Poróżniliśmy się, w wyniku czego odszedłem. Nie śpiewałem i nie komponowałem przez kilka lat, ale w końcu nie wytrzymałem i wylądowałem tutaj!

Jakub Gołembiewski:: Zacząłem grać mając 15 lat. Graliśmy covery takich kapel jak Breaking Benjamin, Papa Roach czy Static – X. Niewiele nam z tego wyszło. W klasie maturalnej, znalazłem w szkole ogłoszenie lokalnej kapeli, grającej melodic death metal. Poszukiwali basisty. Zacząłem od coveru In Flames „Behind Space“ oraz „Blinded By Fear“ z repertuaru At The Gates. I tak zostałem członkiem kapeli Biolythic. Nagraliśmy demo składające się z trzech numerów, z których tylko jeden jest w sieci. Wszystko się niestety posypało, a ja przeprowadziłem się do Wrocławia. Szybko znalazłem się w kapeli grającej muzykę core’ową Unleash The Poison. Zarejestrowaliśmy siedmioutworową EP-kę, kilkanaście razy wystąpiliśmy na żywo i podobnie jak u Grześka, poróżniliśmy się i zrezygnowałem. Później były różne epizody muzyczne zakrawające o black, death, progressive, a kończące się na bluesie. Ten ostatni epizod wiele dla mnie znaczył ze względów osobistych, ale powiedzmy, że coś poszło nie tak.

Od początku wiedzieliście, jaką muzykę chcecie grać czy wyszło to podczas prób?

Grzegorz Kolasiński:: Kiedy dołączyłem do zespołu, chłopaki mieli już sprecyzowany kierunek. Łukasz wówczas pisał najwięcej, a zawsze inspirował się grupami takimi jak Accept i Judas Priest. Mikołaj chętnie przemycał – i wciąż to robi – bluesowe smaczki. Co do Adama i Amadeusza... Cóż, oni raczej zajmowali się aranżacją powstałych już pomysłów.

Jakub Gołembiewski:: Maciek z kolei gra szybko i dobrze technicznie. Nie mam pojęcia, czym ten chłopak się inspiruje (śmiech), ale wiem, że lubi Dream Theatre, Within Temptation i pewnie to ma wpływ na jego rozwój muzyczny. W inspiracjach Grześka można się doszukać Accept, Rage, Running Wild, ale również wiele bluesowych wpływów czy nawet swing’u (przykładem jest nasz cover „Unchain My Heart“ Raya Charlesa). Ja staram się wplatać elementy melodeath, który w dalszym ciągu mnie kręci. Nadany na początku nurt jest więc kontynuowany, ale przez nasze różne inspiracje muzyczne, każdy numer jest inny i posiada jakieś smaczki.

Powiedzcie kilka słów o nowym perkusiście.

Grzegorz Kolasiński: Maćka polecił nam nasz dobry znajomy, Jurek z Crimson Valley. Zadzwonił do mnie, gdy poszukiwania nowego bębniarza nie przynosiły rezultatu i oświadczył, że chłopak Agnieszki, grającej u nich na klawiszach, jest perkusistą i rozgląda się za nowym zespołem, ponieważ w obecnym nie czuje się najlepiej. Nazajutrz zadzwoniłem do Maćka i umówiliśmy się na przesłuchanie.

Jakub Gołembiewski: Nigdy nie widziałem, aby ktoś przyszedł na przesłuchanie tak dobrze przygotowany jak Maciek. Przysięgam! Ten człowiek miał zaledwie tydzień, by to wszystko ogarnąć, a przyszedł z dwoma numerami i odegrał je lepiej niż ktokolwiek dotąd! Zaskoczył nas wszystkich swoim zaangażowaniem i umiejętnościami. Został przyjęty jednogłośnie.

Jak na młody stażem zespół możecie się pochwalić wieloma koncertami, choćby w ramach Heavy Metal Night.

Grzegorz Kolasiński: Nie powiedziałbym, że było ich znowu tak wiele (śmiech). Dałem więcej koncertów z Wolfrider, a do tego ile graliśmy z Clairvoyant jeszcze bardzo nam daleko. Udało się jednak wyjechać poza Wrocław i zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci m.in. w Opolu. Gralibyśmy o wiele więcej, gdyby nie trzeba było zajmować się szlifowaniem materiału z nowym perkusistą w najgorętszym okresie koncertowym. Ale niedługo nadgonimy!

Jakub Gołembiewski: Heavy Metal Night był naszym pierwszym koncertem. Otwieraliśmy całe wydarzenie. Nie było wtedy dużo ludzi, ale trema i tak nas wszystkich zżerała niemiłosiernie. Koniec końców udało się ją pokonać. Można powiedzieć, że już się wyrobiliśmy (śmiech).

O czym traktują Wasze teksty?

Grzegorz Kolasiński: Różnie to bywa. Starałem się zrobić wszystko, by nie utknąć w popularnym we współczesnej muzyce "narzekaniu". No wiesz, kiedy zespoły śpiewają tak, jakby teksty pisał im Anakin Skywalker: "jestem smutny, jestem w rozterce, powiedz mi dlaczego?"... Prawdziwy koszmar! Nie narzuciłem sobie żadnego konkretnego kierunku. Wydaje mi się, że nawet (z pozoru infantylne) hymny pochwalne na cześć heavy metalu, np. nasz numer pt. "We Want It Louder", są ciekawsze od takich gniotów. Pierwsza piosenka, którą nagraliśmy, zatytułowana "Patrionettes", nawiązywała do wszechobecnego "patriotycznego pozerstwa". Z kolei "Primae Noctis" opowiada o znanym jeszcze w starożytności prawie pierwszej nocy. Z uwagi na to, że ten wywiad mogą czytać nieletni, odsyłam do encyklopedii, jeśli czytelnicy nie wiedzą na czym polegało (śmiech). Zatem teksty są różne, ale zawsze coś dla mnie znaczą. Czy jest to moja forma krytyki jakiegoś zjawiska społecznego, czy nawiązanie do zamierzchłej historii, czy wesoły tekst o potędze heavy metalu, to wkładam weń dużo pracy... Choć czasem tekst pisze się sam. "Primae Noctis" napisałem w telefonie jadąc tramwajem!

Jak tworzycie muzykę? Preferujecie wspólną pracę podczas prób czy indywidualną w domowym zaciszu?

Jakub Gołembiewski: Zazwyczaj zaczyna się od tego, że ktoś z nas przychodzi z już ułożonym riffem, do którego potem jammujemy i albo coś nam z tego wyjdzie, albo spotykamy się potem na spokojnie w mniejszym gronie u kogoś w domu i piszemy dalej. Tak właśnie powstał „Fire At Will“. Wraz z Łukaszem odwiedziliśmy Grześka u niego w domu i poszło! Oczywiście najpierw trzeba było trochę pograć w Heroes of Might And Magic III (śmiech).

Grzegorz Kolasiński: Często jednak ktoś wpada na pomysł i jest tak niecierpliwy, że pisze cały utwór zanim nadejdzie dzień, w którym gramy próbę. Ja tak często mam. Natomiast zawsze potem konfrontujemy pomysły, coś skracamy, coś wywalamy, coś dodajemy.

Kiedy zaczęliście prace nad Waszą EP-ką? Gdzie był nagrywany materiał?

Grzegorz Kolasiński: Jeśli chodzi o materiał na EP, to powstał na długo przed decyzją o wejściu do studia. Jak to bywa w przypadku pierwszych wydawnictw, większość z tych utworów prezentowaliśmy już na żywo. Zdecydowaliśmy się wejść do SonicLoft Studio 3 lipca tego roku. Maciek siadł wówczas za garami i zrobił coś, co sprawiło, że ZNÓW wszystkim opadły szczęki. Spodziewaliśmy się, że będzie nagrywał jakieś 18 godzin, a nagrał wszystko... w 7. Prawdziwa bomba!

Jakub Gołembiewski: Tak, to było coś. Gitary z kolei nagraliśmy pod czujnym okiem przyjaciela zespołu, Kamila Turczynowicza, za co mu serdecznie dziękujemy! Zeszło nam na to sporo czasu, ale udało się wszystko zapiąć na ostatni guzik. Wróciliśmy do studia z zapisanymi ścieżkami i tam zostały one poddane reampingowi, dzięki czemu uzyskaliśmy brzmienie, na którym nam zależało.

Grzegorz Kolasiński: Ja stanąłem za mikrofonem na początku września. Do nagrania wszystkich moich partii solowych i chórków, w których wspomagali mnie pozostali członkowie zespołu, wystarczyło nam jakieś 8 godzin. Prace nad albumem przeszły zatem nadzwyczaj sprawnie, a wszystko obecnie jest w fazie miksów, nad którymi czuwa niepodzielnie władający SonicLoft Studio Paweł Jakubowski. Jesteśmy bardzo podekscytowani i czekamy z niecierpliwością na ostateczną wersję.

Na kiedy jest przewidziana premiera tego wydawnictwa?

Jakub Gołembiewski: Premiera naszego EP jest przewidziana na 1 listopada tego roku, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli. To chyba dobry moment, by zdradzić jego tytuł. Nasze nowe dziecko będzie nosić miano „Louder Than All“ i będzie zawierać 4 utwory. Planowane jest również wypuszczenie teledysku, ale to dopiero projekt. Klip pojawi się prawdopodobnie na początku przyszłego roku.

Jak oceniacie wrocławską scenę metalową?

Grzegorz Kolasiński: Prawdę mówiąc jestem trochę rozczarowany, że o wrocławskich kapelach nie mówi się wiele. A dzieje się tutaj naprawdę dużo w wielu różnych gatunkach: deathmetalowy Lost Soul to nazwa, z którą zetknęli się m.in. moi znajomi z Anglii, ale zespół bez przerwy zmienia skład. Z heavy metalu znajdę choćby wspominany przeze mnie wcześniej Crimson Valley – bardzo fajny zespół, z którym chętnie koncertujemy – oraz moja druga wataha: Wölfrider. No i my oczywiście!

Jakub Gołembiewski: Jeszcze inną kapelą, która robi spore zamieszanie na ogólnopolskiej scenie, jest The Sixpounder. Miejscowych kapel metalowych jest tutaj całkiem sporo. Np. Discordia, Deadpoint, Wasted Beers czy Sicphorm. Śmiejemy się, że we Wrocławiu jest znacznie więcej kapel niż muzyków, ponieważ każdy udziela się w przynajmniej dwóch czy trzech projektach (śmiech).

Judas, jesteś także wokalistą wrocławskiej formacji Wölfrider. Trudno jest łączyć pracę w dwóch zespołach?

Grzegorz Kolasiński: Jak cholera! Człowiek, który pracuje, (w moim przypadku jest to praca w trybie 24-godzinym, również w weekendy i święta) uczy się i śpiewa w dwóch kapelach, musi zdecydować się na sporo wyrzeczeń. Czasami brakuje mi czasu, by odwiedzić rodzinę czy zadbać o najbliższych przyjaciół. Nie zrozum mnie źle – uwielbiam grać zarówno z BulletRaid, jak i z Wölfrider, ale gdy zaglądam do kalendarza, to widzę, że od października praktycznie każdy weekend mam zawalony koncertami. Ale zmęczenie zawsze rekompensuje mi publiczność, która dobrze bawi się pod sceną. Dla tych chwil warto wyciskać z siebie siódme poty.

Najbliższe koncerty?

Jakub Gołembiewski: Nasza trasa zatytułowana „TAKE YOUR MASK OFF“ rusza we Wrocławiu już 4 listopada w klubie Ciemna Strona Miasta. Później odwiedzimy takie miasta jak Katowice, Lubin, Kraków czy Żagań. Dodam jeszcze, że jesteśmy w trakcie załatwiania kolejnych występów na początek przyszłego roku, o których niedługo poinformujemy na naszych fanpage'u. Nie może Was tam zabraknąć!

Dzięki za rozmowę!

BulletRaid: https://www.facebook.com/BulletRaid/?fref=ts
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?