Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.
|
Gości online: 4
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
|
|
|
METALMANIA 2017 - RELACJA |
Gdy tylko dotarła do mnie wiadomość o reaktywacji kultowej Metalmanii, to pomyślałem: niemożliwe! Czy ktoś jeszcze miał nadzieję na to, że ten festiwal powróci? I to po 9 latach? Marzenia nieraz się spełniają. Tak jak na poprzednich edycjach w katowickim Spodku koncerty odbywały się na dwóch scenach, na których wystąpiły 22 grupy! Było zatem w czym wybierać. Występy rozpoczęły się już o 11.00 i trwały do późnych godzin wieczornych.
GŁÓWNA SCENA
Animations przypadło trudne zadanie bycia pierwszym zespołem na głównej scenie. Niemniej jednak grupa poradziła sobie znakomicie. Nota bene, dzień przed Metalmanią swą premierę miał nowy album Animations ‘’Without the sun.’’ Właśnie z tego krążka usłyszeliśmy najwięcej utworów. Muzycznie zespół łączy metalcore z progresywnym zacięciem. Charyzmatycznego wokalistę wręcz nosiło na scenie i poza nią – często podbiegał do barierek i śpiewał tuż przy fanach. Katowicki Spodek powoli się zapełniał…
Tygers Of Pan Tang zagrali stylowy heavy metal pamiętający jeszcze czasy NWOBHM. Materiał przekrojowy – od nowości w postaci ‘’Only the brave’’ aż po klasyki z lat 80-tych pokroju ‘’Spellbound.’’ Mimo upływu lat muzycy są cały czas w świetnej formie. Ba, zdarza im się nawet poszaleć na scenie. Sporo było stylowych, gitarowych solówek (nawet kilka w obrębie jednej kompozycji). Chętnie zobaczyłbym zespół na klubowym koncercie.
Sinister uderzyli mocno i bezkompromisowo. Nigdy nie byłem wielkim fanem tej grupy, ale koncert miał dużą siłę wyrazu. Intensywne światła dobrze współgrały z opętańczą grą Holendrów. Korzenny death metal zgromadził wielu fanów ekstremalnych dźwięków. Słuchało się tego nieźle (dobra akustyka), ale ja jednak wolę bardziej melodyjną odmianę tego gatunku….Może się starzeję?
Operowo – teatralny show przedstawili Arcturus. Twórczość tej formacji intryguje mnie już od wielu lat. Poza wyszukanymi strojami, nieczęstym w metalu instrumentarium (skrzypce) grupa mogła się też pochwalić wspaniałym, tworzącym niesamowity klimat oświetleniem. Vortex cały czas żonglował swym głosem – od quasi operowych zaśpiewów aż po blackowe charczenie. Przyznam się, że niektóre ‘’wycieczki’’ wokalisty w górne rejestry brzmiały dość komicznie. Może taki był artystyczny zamysł? Niemniej jednak występ Arcturus zrobił na mnie spore wrażenie.
Entombed AD pokazali jak powinien brzmieć szwedzki death metal. Słuchając ich muzyki czułem się tak, jakbym przeniósł się do początku lat 90-tych. Sprawiła to, między innymi koncertowa wersja ‘’Left hand path’’ z klasycznego już debiutu. Piękna, sentymentalna podróż. Pocieszny Petrov wypluwał z siebie płuca ku uciesze rozentuzjazmowanych fanów ekstremalnych dźwięków.
Vader to prawdziwi rekordziści pod względem ilości występów na Metalmanii. Tegoroczny show miał wyjątkowy charakter – grupa celebrowała na scenie 25 rocznicę wydania ‘’The Ultimate incantations.’’ W związku z tym, Peter i jego załoga zagrali ten album w całości. W wyniku obniżonego stroju gitar utwory z tego krążka zabrzmiały jeszcze mroczniej i bardziej brutalnie. Oczywiście Vader sięgnął też po: ‘’Triumph of death’’, zagrane z prędkością światła ‘’Sothis’’ i ‘’Cold demons’’, potężny ‘’Carnal’’ oraz ‘’Send me back to hell’’ z ostatniej płyty. Ósmy występ Vader na XXIII Metalmanii na trwałe zapisze się na kartach metalowych kronik.
Nie ukrywam, że na występ ‘’trzech wkurzonych Niemców’’ z Sodom czekałem z dużą niecierpliwością. Grupa nie zawiodła oczekiwań licznie zgromadzonych fanów i zaserwowała wiele klasyków : kultowe ‘’Agent orange’’, bezkompromisowe ‘’Sodomy and lust’’, demoniczne ‘’Outbreak of evil.’’ Były też sporo z nowej płyty ‘’Decision day’’ (złowrogi ‘’Caligula’’, antywojenny ‘’Sacred warpath’’). Na bis punkowo – metalowy ‘’Bobenhagel’’, z charakterystycznymi zwolnieniami. Muzycy w doskonałej formie – Tom Angelripper dziękował za gorącą reakcję fanów. Ponad godzina soczystego thrash metalu najwyższej próby.
To, co pokazał Coroner na długo jeszcze pozostanie w mojej pamięci. Grupa ostatnio grała na Metalmanii w 1989 roku! Szwajcarskie trio zagrało naprawdę kapitalnie – precyzja wykonania, wyborna technika i duża wszechstronność muzyczna. Słychać to było w każdej kompozycji. Grupa miała najlepsze brzmienie i oświetlenie – wielobarwne światła wspaniale współtworzyły mroczny i niepokojący nastrój. Coroner sięgnęli do nagrań z niemal wszystkich płyt (ze szczególnym wskazaniem na ‘’Grin’’ i ‘’Mental Vortex’’). Słuchając takich kompozycji jak ‘’Masked jackal’’, ‘’Internal conflicts’’, czy połamanego rytmicznie ‘’Reborn through hate’’ nie sposób było ustać w miejscu. Dla mnie najlepszy koncert całej Metalmanii.
Wyjątkowy program artystyczny przedstawili Moonspell. Muzycy wykonali na żywo prawie cały album ‘’Irreligious’’ oraz kilka kompozycji z ‘’Wolfheart.’’ Na początku wystąpiły pewne problemy natury technicznej – słabo było słychać gitarę Ricardo Amorima. Na wysokości kapitalnego ‘’Poisoned gift’’ brzmienie znacznie się poprawiło.
Szczególnie podobały mi się wykonanie złowieszczej ‘’Vampiri’’ (prawdziwie wampiryczna kreacja Fernando). Aż ciarki przechodziły po plecach.. Magia była obecna w ‘’Full moon madness’’ i ‘’Wolfshade’’. Nie mogło zabraknąć chóralnie odśpiewanego przez fanów, hymnu ‘’Alma Mater’’.
Mieszane uczucia wzbudził we mnie show gwiazdy wieczoru na dużej scenie – Samael. Szwajcarzy główny nacisk położyli na aspekt wizualny – na ekranie z tyłu sceny były wyświetlane liczne, przesycone mrokiem obrazy. Wybór kompozycji też mógł budzić pewne zastrzeżenia – Vorph i spółka skupili się głównie na trzech pierwszych płytach (ze szczególnym wskazaniem na ‘’Ceremony of the opposities’’). Z ‘’Passage’’ usłyszeliśmy zaledwie dwa utwory, ale za to jakie – motoryczny ‘’Rain’’ i majestatyczny ‘’Shining kingdom.’’
Wybrzmiały też dwie zupełnie nowe kompozycje, które stylistycznie nawiązywały do wczesnych dokonań zespołu. Oglądając ten występ miałem wrażenie, że Samael nie bardzo wie, jaki obecnie obrać kierunek artystyczny. Może chodziło o ‘’mrugnięcie okiem’’ do fanów, którzy stracili zainteresowanie grupą po wydaniu trzeciej płyty?? Żeby była jasność – koncert miał wiele dobrych momentów, ale jako całość nieco rozczarował
W wyniku problemów technicznych występ Furii uległ dużemu opóźnienie – muzycy wyszli grubo po 1.00 w nocy. W Spodku pozostali jedynie najbardziej wytrwali fani. Ja, niestety, musiałem zadbać o powrót do domu. Szkoda, bo zależało mi na zobaczeniu Furii na żywo…
DRUGA SCENA
Pierwszym zespołem, który zagrał na drugiej scenie był Mentor. Muszę przyznać, że kwartet swą niezwykle energetyczną muzyką (fuzja stoner metalu, thrashu, blacku) wywołał duże poruszenie. Wokalista Wojtek (na co dzień J.D. Overdrive) dzielnie zdzierał gardło, a reszta grupy (członkowie Thaw) emitowała przyjemny dla uszu hałas. Mentor zagrał całą swoją płytę o wdzięcznej nazwie ‘’Guts, graves and blasphemy.’’ Po koncercie czułem się jakby przejechał po mnie czołg…
Występ szalonych thrashersów z Thermit był jednym z najlepszych na drugiej scenie – a może też całej Metalmanii? Chłopaki zagrali z niesamowitym czadem i techniczną precyzją. W trakcie wykonania ‘’Zombie lover’’ wokalista przywdział upiorną maskę (skojarzenia z Eddim mile widziane). Utwory z ‘’Saints’’ na żywo zabrzmiały jeszcze ostrzej i bardziej energetycznie. Na finał prawdziwy, metalowy hit – ‘’Night driver’’. Kto nie słyszał i nie widział niech żałuje.
Wadami koncertów na drugiej scenie były: słaba widoczność i stanowczo zbyt duży poziom decybeli. Dlatego też słuchanie brutalnej muzyki w wydaniu Stillborn, Infernal War, Impaled Nazarene, Thaw i Entropi było bardzo niekomfortowe dla uszu.
Na nadmiernej głośności wiele stracił choćby występ Obscured Sphinx – ważny nie tylko z względów muzycznych, ale i wizualnych. Grupa to dla mnie prawdziwy fenomen – wgniatające w ziemię brzmienie oraz śpiewająca cała sobą Wielebna zrobiły na mnie piorunujące wrażenie.
Na szczęście koncerty Mord’A‘ Stigamata i Ceti zostały już znacznie lepiej nagłośnione. Pierwsza grupa przedstawiła ambitną, trudną do łatwego sklasyfikowania muzykę w której najważniejsze było wytworzenie mrocznej aury. Długie, wielowątkowe kompozycje miały bardzo transowy nastrój.
Gwiazdą drugiej sceny była, dowodzona przez Grzegorza Kupczyka, formacja Ceti. Był to niezwykle energetyczny występ – muzycy szaleli na scenie aż miło (zwłaszcza uśmiechnięty, naładowany pozytywną energią basista Tomasz). Grupa przedstawiła głównie utwory z płyty ‘’Snakes of Eden’’: ogniste ‘’Fire and ice’’, rozpędzone ‘’Lady from the dark’’ czy też ‘’Notes of freedom.’’ Grzegorz Kupczyk nadal imponuje swymi wokalnymi możliwościami. Po wszystkich muzykach była widać wielką radość ze wspólnego grania. Ze sceny popłynęły też dźwięki ‘’Już nie z Tobą’’ oraz metalowego hymnu ‘’Dorosłe dzieci.’’ Bardzo udany, zagrany z pasją koncert.
Po koncertach wszystkie zespoły, w wyznaczonych godzinach, dawały autografy i rozmawiały z fanami. Specjalnym gościem Metalmanii był Roman Kostrzewski, który chętnie pozował do zdjęć i podpisywał swoją biografię ‘’Roman Kostrzewski – Głos z ciemności.’’ Można też było porozmawiać z Maciejek Krzywińskim – autorem książki ‘’Zgniła zieleń. Historia Carnivore i Type O Negative’’, której premiera miała miejsce właśnie w dniu Metalmanii. Nota bene, konferansjerem na głównej scenie był Łukasz Orbitowski.
Podsumowując – XIII edycję mogę uznać za naprawę udaną. Dopisała frekwencja, co nie było takie oczywiste – powroty festiwalu po latach bywają niezwykle trudne. Jedyne krytyczne uwagi mam do panów od nagłośnienia drugiej sceny. Może na przyszłość lepiej postawić na selektywność brzmienia, a nie na wysoki poziom decybeli. Dobrze by było może podwyższyć scenę, aby stojąc dalej było cokolwiek na niej widać. To bardzo ważne miejsce dla promocji młodych i rozpoczynających swą karierę zespołów.
Duże pochwały należą się za bogatą i różnorodną stylistycznie ofertą muzyczną. Organizatorzy zadbali też o coś dla oczu: wystawy fotografii koncertowych (zdjęcia polskich artystów i zespołów), prac Zbigniewa M Bielaka i Agi Krysiuk (portrety muzyków zrobione z…. płyt analogowych). Na terenie całego Spodka można było się natknąć na liczne stoiska: wytwórni muzycznych, wydawców książek, gadżetów i odzieży metalowej. Mi szczególnie przypadły do gustu akcesoria związane z kulturą wikingów: rogi do picia, hełmy, wyroby skórzane, biżuteria historyczna. Miłośnicy tatuaży mogli je sobie zrobić w specjalnym sklepiku. Spora też była oferta catteringowa.
Mimo wielkiego zmęczenia fizycznego i psychicznego (kilkanaście godzin nawet przyjemnego hałasu daje jednak w kość) wyszedłem ze Spodka zadowolony. Naprawdę dobrze, że festiwal powrócił. Pozostaje nadzieja na kolejne, coraz lepsze edycje. |
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
|
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
|
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?
|
|