Koncert rozpoczął się kilka minut po 21.OO. Z głośników popłynęły wszystkim znane odgłosy bicia serca, co mogło oznaczać tylko jedno - ,,Breathe'' z pamiętnej ,,Ciemnej strony'' od razu zelektryzowało licznie zgromadzoną publiczność. Wspaniałe,selektywne brzmienie(przynajmniej w sektorach pod sceną) i znakomici muzycy: Rick Wright(klawisze,wokal), Guy Pratt-(bas,kontrabas,śpiew), Phil Manzanera(gitary,śpiew), Jon Carin(klawisze, śpiew, gitara slide), Steve Di Stanislao(perkusja) no i naturalnie sam David Gilmour-(gitary,śpiew,banjo,saksofon).Gościnnie pojawili się na scenie: Leszek Możdżer i Dick Parry. Ledwo wybrzmiały dzwięki ,,Breathe'' , a już kolejny przebój -
,,Time''. Utwór ten zabrzmiał bardzo dynamicznie, a sam Gilmour pokazał,że nie tylko potrafi dobrze grać na gitarze ale i śpiewać. Artysta przywitał się z publicznością(po polsku!) i zapowiedział wykonanie, w całości, materiału z nowej płyty ,,On an island''. Nota bene muzykom towarzyszyła Bałtycka Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją Zbigniewa Preisnera.
Na początek usłyszeliśmy ,,Castellorizon'', który zankomicie wprowadził w melancholijny nastrój całości albumu.Tytułowy ,,On an island'' z potężnym wsparciem orkiestry wypadł naprawdę rewelacyjnie. Chwilę potem wybrzmiał stonowany ,,The blue'' z doskonałymi partiami gitary Gilmoura zagranych techniką slide..Zespół płynnie przeszedł do ,,Red sky at night'', w którym
David zaprezentował nam swoje możliwości gry na saksofonie.
Blusowy ,,This heaven'' moim zdaniem wypadł o wiele bardziej ,,na żywo'' niż w wersji studyjnej.
Wspaniale zabrzmiał także znacznie bardziej rozbudowany,,Then I close my eyes'', gdzie znalazł się czas na solowe popisy każdego z muzyków. To był dla mnie jeden z najbardziej magicznych momentów koncertu.
Melancholijny nastrój znacznie ożywił hipnotyczny ,,Take a breath'' z kapitalną psychodeliczną środkową częścią. Chwilę wytchnienia przyniósł kameralny ,,Smile'' z piekną solówką Davida zagraną na gitarze akustycznej. No i na sam koniec liryczny ,,Pocketfull of stones'' z udziałem Leszka Możdżera i
,,When we start'' ze wspaniałym finałem, który, jak dla mnie, mógłby trwać bez końca. Materiał z ,,On an island'' zakończył pierwszą część występu. Po 20 minutowej przerwie David powrócił na scenę, by zagrać jeden z najwspanialszych utworów w dorobku Pink Floyd - ,,Shine on you crazy diamond''. Należy dodać,że wstęp do tego dzieła został wykonany za pomocą kieliszków. Dało to naprawdę niesamowity efekt!Oczywiście na scenie nie mogło zabraknąć Dicka Parry'ego, który brawurowo odegrał swoje solo na saksofonie.Kolejną miła niespodzianką było wykonanie ,,Fat old sun'', który także zyskał ,,na żywo''( na samym początku doszło do małej usterki technicznej). Jak widać zdarza się to nawet największym...
No i dochodzimy do magnum opus koncertu – suity ,,Echoes''. Już od pierwszych dzwięków fortepianu Ricka było wiadomo,że mamy do czynienia z dziełem wyjątkowym. Zasłuchując się w te dzwięki poczułem się zupełnie tak, jakbym był w Pompejach. Utwór został zagrany ostrzej niż w studio i obfitował w brawurowe popisy solowe Gilmoura. Artysta zaprezentował także dwie cudze kompozycje, które dobrze wpasowały się w program koncertu.Sporym zaskoczeniem było naprawdę nieziemskie wykonanie stareńkiego ,,Astronomy Domine'', co od razy przywołało postać Syda Barretta. Usłyszeliśmy także ,,Great day for freedom'', który szczególnie w takim miejscu jak Stocznia Gdańska zabrzmiał wyjątkowo podniośle i uroczyście.
Na bis usłyszelismy dwie perły: ,,Wish you were here'' z tekstem tradycyjnie odśpiewanym przez publiczność i
,,Comfortable numb'' z kapitalną,rozbudowaną solówką gitary w finale. Na koncercie Davida Gilmoura nie było żadnych fajerwerków znanych z występów Floydów – najważniejsza była muzyka. Nad sama sceną zawieszono sześć prostokątnych telebimów, na których moża było ogladać poszczególnych muzyków. Wykonywanym utworom towarzyszyło odpowiednio dobrane oświetlenie, nad którym czuwał Marc Brickman. Udział w tym koncercie był dla mnie spełnieniem marzeń.Było to na pewno jedno z najważniejszych muzycznych wydarzeń AD 2006(nawet w tym deszczowym dniu na czas koncertu wypogodziło się ...)
Na takie koncerty naprawdę warto czekać!
P.S.: Zdjęcia autorstwa Ryby |