Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.
Naucz się:
Aktualnie online
Gości online: 7
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
''KOLORY I MUZYKA BALANSUJĄ MNIE EMOCJONALNIE'' - WYWIAD Z WOLSKĄ
Zapraszam do lektury wywiadu z Wolską - wokalistką, multiistrumentalistką, autorką tekstów, kompozytorką. Artystka opowiada o swojej długoletniej muzycznej pasji oraz najnowszych piosenkach.
Po pierwsze, serdecznie gratuluję. Cztery Twoje single są już dostępne wszędzie, a kolejne „czekają w kolejce”. Masz już jakiś feedback?
Tak, bardzo pozytywny i to nie tylko od rodziny i znajomych, co bardzo mnie cieszy (śmiech). Sporo ludzi odzywa się do mnie, że im się podoba to, co proponuję, życzą powodzenia i wprost piszą: „oby tak dalej”. Ostatnio urzekł mnie wpis na Instagramie z udostępnioną „Miętą”, w którym przeczytałam, że, cytuję: „ta piosenka to perełka”.
Chciałabym, zacząć może od piosenki „Telefon”. Nawiązujesz tam dość mocno do social mediów i wszystkiego, co z nimi związane. Nie wydaje Ci się, że te social media są trochę nieodłączną częścią naszego życia?
Tak. Urodziłam się w roku 2000, więc wydawałoby się, że dla mnie szczególnie jest to nieodłączny element. I tak jest – nie da się dziś żyć bez telefonu. Ale ta piosenka, to zwrócenie uwagi, że warto też być w świecie analogowym, w którym liczy się bezpośredni kontakt face to face. Choć telefon jest obecnie wpisany także w moją codzienność, to staram się choćby w weekendy, kiedy wiem, że nie mam obowiązków, odkładać to zaawansowane technologicznie urządzenie trochę dalej od siebie. Nie zawsze to wychodzi, ale widzę u siebie dużą zmianę, odkąd zwracam na to uwagę. Tą piosenką chcę zwrócić na to uwagę innych, że warto czasem być także offline – i to tam dzieje się prawdziwe życie.
Wydaje mi się, że tak jak ważne jest, żeby złapać ten dystans, to można tych social mediów też użyć w bardzo pozytywny sposób.
Zdecydowanie, ale trzeba się nauczyć, jak to zbalansować. Social media dają olbrzymie możliwości, zwłaszcza gdy się chce dotrzeć do nowych odbiorców, ale także potrafią bardzo wciągać i wręcz uzależniać. Warto mieć świadomość ich zalet, ale także tych zagrożeń. Ja często robię sobie po prostu reset od social mediów i wsadzam telefon na dno plecaka. Tak jak ostatnio, kiedy wędrowałam po Górach Świętokrzyskich i telefon pełnił tylko funkcję aparatu fotograficznego. Choć, oczywiście, potem wykorzystałam te zdjęcia na Instagramie (smiech).
Czy był jakiś konkretny moment, w którym przyszedł Ci do głowy pomysł na ten utwór?
Właściwie wpadłam na ten temat już chyba trzy lata temu. Telefon pisałam z Piotrkiem Lewandowskim, ale zwrotki były wzięte z innego mojego utworu. Był o tęsknocie za światem realnym. Podczas pracy z Piotrkiem wpadłam na pomysł, żeby swoje przemyślenia niejako zamknąć w telefonie – chyba najbardziej symbolicznym przedmiocie naszych czasów.
Wiem, że dużo piszesz i tworzysz. Zastanawia mnie, czy te utwory, które teraz wychodzą, jak ''Mięta'', ''Kaput!'' czy ''Hulajnoga'', są nowymi, świeżymi piosenkami, czy na przykład wygrzebałaś je z jakiejś szuflady?
Trochę tak, trochę tak. Szkice, takie pierwsze demo do tych piosenek, powstawały dawno temu. Z drugiej strony, ich finalne brzmienie, czyli to, jak te piosenki poznali słuchacze, jest nowe. Powstało w wyniku współpracy z producentami i każdy z nich coś dołożył od siebie. Nie są to więc w takim ujęciu stare piosenki. Kaput! finalnie powstało chyba chwilę przed pandemią i jest dla mnie szczególne. Dopiero niedawno tak na sto procent ją poczułam. Ale mam też kilka piosenek sprzed dobrych kilku lat, które są już nagrane i niedługo ujrzą światło dzienne. W nich nie zmieniłam nic – są takie jak w chwili, gdy je pisałam. Tak było z „Hulajnoga”. Jak siedliśmy z Mikołajem Trybulcem, producentem tej piosenki, w studio to miałam już wszystko ułożone w głowie. Mikołaj zaproponował tylko jedną, niewielką zmianę. Efekt końcowy jest dla mnie OK i teraz czekam jak singiel odbiorą słuchacze więc czekam na 6 października – w tym dniu „Hulajnoga” ma swoją premierę.
Opowiesz mi troszeczkę więcej o ''Kaput!''? Jest bardzo intrygujący.
Tuż przed pandemią byłam na koncercie, który totalnie mnie pochłonął i po raz kolejny stwierdziłam, że na pewno to jest właśnie to, co ja chcę robić. Ale tym razem nastąpiła we mnie jakaś przemiana, coś przeskoczyło. Wtedy nie miałam jeszcze mojego managera, a z muzyków znałam tylko mojego obecnego gitarzystę – i miałam jakiś moment zwątpienia. Kaput! było zwieńczeniem tych moich myśli. Choć może nie jest to najprostszy utwór, zwłaszcza na początek, ale ze strony mojego managementu miałam zielone światło i czułam, że muszę to zrobić. Oni są cudowni, dają mi dużo swobody, ufają mi, a ja im.
Muszę cię zapytać o te wspaniałe grafiki do ostatnich dwóch singli. Kto je tworzył? Skąd taki pomysł?
To wszystko Marysia Jagłowska, świetna graficzka i artystka. Jestem jej wielką fanką. Kiedy zobaczyłam pierwszy pomysł, już wiedziałam, że będzie genialnie i właściwie to, co widzicie, finalnie niewiele się różni od pierwszych szkiców. Marysia zwykle przed tym, jak siada do projektów graficznych dla mnie, zadaje kluczowe pytanie: „Czy masz jakieś wytyczne?”, a ja mówię: „Zostawiam to tobie”. Potem dostaję zestaw grafik i zwykle bez żadnych zmian jest to akceptowane. Myślę, że mamy z Marysią bardzo dobry flow, ona po prostu bardzo dobrze czuje moją muzykę i potrafi pięknie przełożyć ją na obraz.
W pierwszej chwili, kiedy je zobaczyłam, pomyślałam, że to Ty malowałaś.
No nie tym razem… Mnie by to tak nie wyszło. Co prawda ostatnio znów zaczęłam więcej malować. Kolory i muzyka balansują mnie emocjonalnie. Zresztą bardzo mnie kręci to, jak inni postrzegają moje piosenki, jak je, dosłownie, widzą.
Niedawno ktoś mi powiedział, że dopasowuje kolory do emocji. Masz coś takiego?
Tak, zdecydowanie. Często mówię, że w pewnym sensie widzę ludzi jako kolory. Gdy na przykład coś maluję, przypominają mi się konkretne rozmowy z konkretnymi osobami i towarzyszące im emocje. Uwielbiam też to, co udało się zrobić z Miętą. Bardzo zależało mi na takiej rysunkowej historii, a Marysia, która to narysowała i zanimowała, jak zwykle trafiła w dziesiątkę.
Właśnie, Mięta. Dlaczego zdecydowałaś się ją wydać?
Zależy mi na pokazaniu mojej różnorodności. ''Telefon'' jest o relacjach międzyludzkich, ''Kaput!'' jest bardzo osobiste, a ''Mięta'' – to już temat relacji romantycznych. „Hulajnoga” – to moja obserwacja po przybyciu do stolicy. To wszystko składa się na moją dotychczasową twórczość i łączy się ze sobą, tworząc jeden obraz. Mam też już gotowe kolejne 3 single, które czekają na swój czas, no a wciąż nagrywam nowe.
Jakie masz najbliższe muzyczne plany?
Mamy wraz z managementem bardzo przemyślaną strategię i konsekwentnie ją realizujemy. Teraz promujemy już czwarty singiel „Hulajnoga”. Do końca roku planujemy jeszcze trochę zamieszania w mediach. No i oczywiście koncerty. Najbliższy jest dla mnie bardzo ważny i czuję, że będzie kolejnym etapem. 23 października zagram na Soundedit Festival w Łodzi. Zostałam wybrana jako jedna z pięciu wykonawców, którzy będą mogli zaprezentować swoje piosenki przed międzynarodową publicznością, złożoną głównie z producentów muzycznych. Tą imprezę odwiedzili już Brian Eno, Bob Geldof, John Cale czy Bill Lasweel. A znalazłam się w tak wąskim gronie dzięki Agnieszce Szydłowskiej z Radio Newonce. Poproszono ją i czterech innych opiniotwórczych dziennikarzy, aby każdy wybrał jednego wykonawcę-reprezentanta. Jestem bardzo wdzięczna Agnieszce, że wybrała mnie i czuję dużą odpowiedzialność. Jestem przygotowana, ale trema jest (śmiech).
Jak w takim razie widzisz aranżacje tych utworów na żywo?
Jestem o to spokojna. Mam bardzo sprawny zespół, jesteśmy po wielu próbach i piosenki brzmią naprawdę super. Bardzo dbam o to, żeby nie różniły się od wersji, które znacie z eteru czy Spotify, Tidal. Bardzo bawi mnie, jak niektóre osoby, które już słuchały tych wykonań, pytają potem: „A to było wszystko na żywo?”.
Chciałabyś coś dodać na koniec?
Chyba tylko podziękować Karolinie Rudzik, która poznała mnie z moim managerem i zaufała mi bezgranicznie; Jackowi Jagłowskiemu i całej ekipie QL City, którzy jako management pomagają mi we wszystkim. Bez nich by mnie tutaj nie było. Przyrzekłam sobie, że bez względu na to, gdzie będę za rok, pięć czy dziesięć lat, zawsze będę pamiętać dzięki komu to się stało, że dziewczyna z Płocka może spełniać swoje marzenia pod hasłem „Wolska”.