facebook


Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Ostatnie artykuły
Koncert zespołu ARMI...
Ściągać czy nie ścią...
,,Będziesz moją pani...
Piractwo fonograficzne
Richard Wright (1943...
Muzyka
Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.


Naucz się:
Jak stworzyć fenomen grozy w muzyce

Jak zdać każdy egzamin? Poznaj metody mistrzów

Jak poradzić sobie na egzaminie ze statystyki

Jak napisać merytorycznie dobrą, strukturalnie logiczną i edytorsko piękną pracę dyplomową i ją z sukcesem obronić

Jak nie powtarzać w kółko tych samych błędów w nauce języka angielskiego

W jaki sposób 1000 formuł konwersacyjnych pozwoli Ci opanować język angielski i sprawną komunikację

Angielskie przyimki (prepositions) na 1000 praktycznych przykładach, dzięki którym łatwiej je zapamiętasz

W końcu ktoś po ludzku i zrozumiale wytłumaczył, na czym polega mowa zależna (reported speech) w języku angielskim

Jak zacząć czytać szybciej i więcej, ale nie dłużej!



Baner reklamowy dodatki.odjechani.com.pl





Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
Czy chciałbyś aby w serwisie MUZOL powstało forum dyskusyjne?

Tak

Nie

Nie mam zdania

W porównaniu z zadziornym i dynamicznym ,,Never apologise,never explain'' nowy album Therapy? brzmi nieco spokojniej. Choć nie brakuje na ,,One cure fits all'' naprawdę ostrych utworów(np.: ,,Sprung'' doskonale wprowadzający w dość ponurą atmosferę całego albumu).
Na samym początku o 19.30 na scenę wkroczył Mech. I tu mam mały dylemat. Bardzo lubiłem nagrania zespołu z początku lat 80 -tych ale ich katowicki występ wogóle mnie nie porwał.Nowe aranżacje klasyków takich jak,,Tasmania'', ,,Brudna muzyka'' czy też ,,Piłem z diabłem Bruderschaft'' zabrzmiały zupełnie nie przekonywująco. Co mogło się podobać to efektowna gra Dzikiego (nota bene zaśpiewał w jednym utworze) i sam lider
Maciek Januszko, który w czarnym wdzianku i ,,lennonkach'' wyglądał jak sam Ozzy. To jednak trochę za mało. Złe wrażenie zatarł szybko występ Orange Goblin(pojawili się po 20.OO). Goblini
grają surowego, mocnego stoner rocka z brudnym wokalem Bena Warda. Ich występ był bardzo energetyczny, pełen ognistych gitarowych solówek i wzorowej gry sekcji rytmicznej. Goblini zostali bardzo dobrze przyjęci i jak dla mnie mogliby z powodzeniem wystąpić zamiast Mechu. ,,Mam nadzieję, że za jakiś czas ponownie tutaj zagramy, ale tym razem nie w roli
supportu, ale głównej gwiazdy'' - zażartował Ben pod koniec koncertu. Kto wie? Myślę,że chłopaki mają dużą szansę...
Koncert rozpoczął się około 19.15.Po nieco przydługim intro zespół pojawił się na scenie, by wykonać „Shroud of false” i, zaraz potem ,,Fragile dreams” z ,,Alternative 4”.Wprawdzie na samym początku Vincent miał problemy z gitarą, ale później było już znacznie lepiej. Anathema uzyskała dobre, selektywne brzmienie, chociaż czasami śpiew ginął w gęstej, gitarowej zawiesinie.
,,Stadium Arcadium'' to potężna dawka bardzo zróżnicowanej muzyki..Płyta obfituje w wiele ciekawych pomysłów i rozwiązań aranżacyjnych(np.: wielogłosowe partie gitary w stylu Roberta Frippa w ,,Dani California'', ,,Desecretion smile'' czy też ,,Strip my mind'').
To już drugi album w dorobku tego niezwykle interesującego duetu(Amanda Palmer – śpiew, fortepian i Brian Vigilone – perkusja,śpiew,gitara).,,Yes Virginia'' to pozycja zdecydowanie bardziej rockowa niż debiut. Słychać to już w otwierajacym album ,,Sex changes'', gdzie łączy sie fortepianowy liryzm z punkową estetyką.
Zespół Ścianka zawsze lubił zaskakiwać swoją muzyką. Nie inaczej jest tym razem. ,,Pan Planeta'' to dziwna i trudna w odbiorze płyta.Mocne gitary, nieco psychodeliczny klimat, no i absurdalny tekst: ,,Chciałbym być plastikowym pistoletem, nie czuć nic.'' Tak właśnie brzmi Ścianka AD 2006 w otwierającym płytę ,,Boję się zasnąć, boję się wrócić do domu''. Czyżby polski Sonic Youth?
Muzyka z nowej płyty Proletaryatu potrafi zaskoczyć. Zmieniło się samo brzmienie, które jest zdecydowanie bardziej nowoczesne i uszlachetnione. Już w otwierającym płytę ,,Wiedizałem mam'' intensywny rytm zostaje dodatkowo ,,podbity'' przez elektroniczne wstawki. Niemal doom metalowy ,,Pragniemy'' to z kolejny przykład
,,nowego'' oblicza grupy. Oparta na hipnotycznym motywie ,,Modlitwa'' kojarzy mi się trochę z dokonaniami Toola co dodatkowo podkreśla patetyczny śpiew Oleya. Pomimo tego utwór ten należy do najbardziej udanych na płycie.
To na pewno jeden z najbardziej wyczekiwanych albumów rockowych.,,Pearl Jam'' zawiera solidną porcję ciekawej i zróżnicowanej muzyki. Już otwierający album ,,Life wasted'' poraża niemal punkową energią. ,,World wide suicide'' to z kolei potencjalny hit utrzymany w duchu Rolling Stones. Punkowa estetyka powraca w szybkim ,,Comatose'' z histerycznym śpiewem Eddiego w refrenie. Dalej jest równie interesująco i porywająco. ,,Marker in the sand'' zwraca uwagę zmiennością nastrojów i dyskretną partią organów Hammonda.
Na kolejny album ,,profesorów lakrymologii'' przyszło czekać aż 5 lat. To co od razu ,,rzuca się uszy'' już przy pierwszym przesłuchaniu to wspaniałe i bardzo selektywne brzmienie. Świetnie sie zaczyna ta płyta - ,,Vicarius'' to przykład klasycznego, ,,toolowego'' wymiatania. Niezwykle precyzyjna gra sekcji rytmicznej, mocne riffy gitary i charakterystyczny, wysoki głos Maynarda Keena.
Palau Sant Jordi to duża hala widowiskowo – sportowa przypominająca trochę katowicki Spodek. Koncert rozpoczął się z około 15 minutowym opóźnieniem. Ale warto było czekać!
Na początek Mark i towarzyszący mu muzycy zaprezentowali dynamiczny ,,Why' m man?'' co skutecznie rozgrzało licznie zgromadzoną publiczność. Troszkę przeszkadzało, że jego głos w tym utworze z trudem przebijał się przez ścianę dźwięku, ale potem już było znacznie lepiej. Brzmienie stało się bardziej selektywne, a proporcje pomiędzy poszczególnymi dźwiękami bardziej wyważone.
Sympatycy twórczości Mark Knopflera musieli troszkę poczekać na nowy album. ,,Shangri-la'' to zbiór prostych i melodyjnych kompozycji utrzymanych w tradycyjnym dla artysty folkowo-rokowym stylu. Płytę otwiera ,,5.15 am.''- utwór w duchu Dire Straits.Leniwe partie gitary i charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos Knopflera. Dobre wrażenie podtrzymuje ,,Boom like that'' z charakterystyczną ,,wznoszącą się'' linią melodyczną. Kolejne utwory są utrzymane w podobnym, balladowym nastroju.